niedziela, 22 lutego 2015

#3 Zostaniesz?



   Od kiedy powróciłam do towarzystwa piętnaście minut temu, zdążyłam kilka razy usłyszeć, że Sasuke zostanie zabity za spóźnienie. Wbrew pozorom, do których mógł należeć chociażby mój podły nastrój, naprawdę byłam zainteresowana tym, jak może wyglądać. Jeśli chodzi o relację ludzi, którzy go znali, ciągle powtarzały się te same epitety; seksowny egoista, przystojny arogant, przeuroczy gbur. Cóż, z opisu zdawał się być bożyszczem nastolatek, aczkolwiek ja miałam przed oczami kogoś innego.
   Mężczyzna z baru.
   Matko Chrystusowa.
   Do czego doszło, by w ogóle przeszło mi przez myśl, iż przyjaciel Naruto mógłby być zadufanym w sobie sukinsynem? Zaczynałam wariować. To wszystko przez zmęczenie. Obiecałam sobie, że po pierwszych kilku piosenkach Skinsów sekretnie ulotnię się z Rendanu, a niedługo potem wyląduję w swoim cieplutkim, dopiero co zakupionym łóżku. Wizja doskonała.
   - Dwadzieścia minut. Nadal uważasz, że niebawem się zjawi? - fuknęła Temari, kierując swoje słowa prosto w stronę Naruto.
   Ten podrapał się po głowie, kątem oka zerkając na parkiet, jakby miał nadzieję dostrzec tam kogoś nowego. Nie było wątpliwości, że nawet jemu skończyły się wszelkie argumenty, którymi dotąd bronił Uchihy.
   - To dla niego takie typowe - udzielił się Inuzuka, marszcząc ze złością brwi. - Zawsze każe na siebie czekać. Może i jest rozchwytywany wśród nastolatek, ale chyba za bardzo wczuwa się w rolę. Wśród normalnych ludzi spóźnienia nie są w modzie - skomentował, po czym wypił na raz pół kufla piwa.
   Podparłam podbródek na dłoni, nie odrywając wzroku od Kiby. Już dawno zorientowałam się, że jest specyficzną postacią, ale dzisiaj przechodził samego siebie. W żaden sposób nie mogłam go rozgryźć. Ino co chwila zerkała na niego tak, jakby chciała go zabić, a Hanabi tak, jakby był żywym Bogiem. Szkoda, że sam zainteresowany nic sobie z tego nie robił - taksował spojrzeniem każdą panienkę, która pojawiała się w promieniu dziesięciu metrów od naszego stolika. Poza tym, rozszyfrowanie jego uczuć względem nieobecnego współwłaściciela klubu, również nie było łatwe. Raz wydawało mi się, że go nienawidzi, a raz, że uwielbia. Mogłam zapytać o to Ino - choć był pełen sprzeczności, ona znała go pewnie wystarczająco dobrze, by domyślić się odpowiedzi na moje pytania.
   - Chce ktoś piwo? - zapytał niespodziewanie Shikamaru, otwierając jedną z butelek. 
   Temari spiorunowała go spojrzeniem.
   - Odstaw to - rozkazała, wskazując na szklane naczynie. - To twoje trzecie. Nie waż mi się urżnąć już na początku.
   Nara uniósł brwi i już miał upić łyk trunku w geście protestu, kiedy do towarzystwa dołączyła nowa osoba. 
   No pięknie.
   Szepty napalonych fanek, a zaraz potem posągowa sylwetka. Ciemne niczym ocean nocą oczy, obserwujące wszystkie stoliki, najwyraźniej w poszukiwaniu znajomych osób. Twarz nie wyrażająca żadnych uczuć i włosy, wyglądające jak po przejściu prawdziwego tornada. Dodawały mu naprawdę sporo seksapilu. Na koniec - szara bluza, zupełnie inna od tej, jaką miał na sobie wcześniej. Nic dziwnego, tamta musiała śmierdzieć piwem.
   Nie zauważył mnie.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ba, marzyłam o tym, by dokopać się do samego jej jądra i spłonąć w ogniu, byleby tylko nie musieć stanąć z nim twarzą w twarz. W popłochu zaczęłam się rozglądać, szukając jakiejś drogi ucieczki. Niemal jęknęłam, orientując się, że nie mam innego wyjścia, niż pozostanie tutaj. Jedynym plusem było to, że nikt nie zauważył mojej paniki, jako iż wszyscy wpatrywali się teraz w przybysza.
   - Tutaj jesteśmy, królewiczu - krzyknął Neji, zerkając przez ramię na Uchihę.
   Ten westchnął, kierując się swobodnym krokiem w naszą stronę. Wydawał się nieco spokojniejszy niż wcześniej, a jego wygląd nadal powalał na kolana. Zresztą, nie tylko mnie - czułam w powietrzu bijące od Ino podekscytowanie.
   - Może masz nam coś do powiedzenia? - rzuciła oskarżycielsko Temari.
   Sasuke spojrzał na nią w zamyśleniu, po czym wsadził ręce w kieszenie spodni. 
   Schyliłam się nieco, by móc schować się za Hinatą. Żeby tylko mnie nie zobaczył, żeby tylko nie zobaczył, żeby tylko...
   - Jakaś kretynka przy barze wylała na mnie swoje piwo, nie mogąc pogodzić się z tym, że odnoszę się do Layli bez szacunku.
   Poczułam się zażenowana. O ile jakoś przetrawiłam słowo "kretynka", to do szału doprowadzał mnie fakt, że on nadal niczego nie pojął. Faceci to idioci.
   A upewniłam się w tym, kiedy cała płeć męska siedząca wokół stolika, skomentowała jego wytłumaczenie gromkim śmiechem. Albo wszyscy byli szowinistycznymi świniami, albo ja rzeczywiście byłam kretynką i nic nie zrozumiałam.
   - Czekaj, bo nie nadążam - odezwał się Kiba, hamując kolejny napad bezsensownej radości. - Jakaś laska wylała na ciebie piwo? Nie wiedziała, kim jesteś?!
   Uchiha wyraźnie się naburmuszył i kiwnął głową.
   - Hhahahaha! Muszę ją poznać! - wrzasnął Naruto, uderzając spóźnialskiego w ramię. - Zachowała się lepiej, niż Temari.
   Zauważyłam, że Sabaku kiwa entuzjastycznie głową, a na jej twarzy pojawia się złośliwy uśmieszek.
- Jak już skończycie rechotać, to musimy zejść na dół. Skoro jesteś taki rozbawiony, to może ty porozmawiasz z rozzłoszczonym Ando, hm? - zaproponował, miażdżąc blondyna wzrokiem.
   - No zaraz, zaraz - bąknął Uzumaki, wbijając swoje spojrzenie w ciemnookiego. - Najpierw wypadałoby się przedstawić, nie sądzisz?
   Nie sądzę! Nie sądzę! Wcale nie musiał się przedstawiać, prawda? No proszę, przynajmniej nie dzisiaj. Nie byłam przygotowana na to, by zacząć naszą znajomość od nowa i mogłam się założyć, że on też. 
   Czarne tęczówki mężczyzny wylądowały wpierw na Yamanace, która uśmiechnęła się szeroko w jego stronę, a potem na mnie. Tylko przez chwilę potrafiłam znosić jego chłodne spojrzenie, przepełnione na wpół szokiem, a na wpół irytacją. Zaraz potem wbiłam wzrok w czubki swoich adidasów. Parodia.
   Naruto odchrząknął.
   - To Ino Yamanaka, a to...
   - Sakura Haruno - przerwał Uchiha, wprawiając mnie tym w oszołomienie. - My się znamy. Niewiele dziewczyn może się szczycić różowymi włosami, czyż nie?
   Najwidoczniej zwrócił się tymi słowami do mnie. Zamierzałam zignorować to pytanie, jednak Yamanaka skutecznie zaczęła ciągnąć mnie za rękaw bluzy.
   - T-tak.
   Przebiłam samą siebie. Odważyłam się na to, by ponownie na niego spojrzeć i zaraz tego pożałowałam. Na jego twarzy zjawił się łobuzerski uśmiech, który bardziej mnie zrelaksował, niżeli wystraszył. Ciekawe dlaczego nie wspomniał o tym, że to ja byłam tą kretynką? Zamierzał żądać ode mnie odszkodowania? Albo napaść mnie kiedyś na samotnym spacerze i ładnie mi się odpłacić? Wzdrygnęłam się.
   Mogłam określić siebie samą tylko jednym słowem: psychiczna. Moje teorie spiskowe równały się powoli z tym, że jedzenie z KFC wywołuje impotencję u czarnoskórych mężczyzn. 
   - Poznaliście się? Kiedy?
   - Przypadkowo - odparłam natychmiast, hardo wpatrując się w czarne tęczówki Uchihy. - Zmieńmy temat.
   Tylko go tym rozbawiłam.
   - Ale gdzie? - ciągnął Uzumaki, wpatrując się wyczekująco to we mnie, to w swojego przyjaciela. - Czemu nagle jesteście tacy tajemniczy?
   Nie wymyśliłam żadnej wymówki, aczkolwiek Sasuke mnie w tym wyręczył.
   - Żeby cię zdenerwować, młotku - rzucił z zadziornym uśmiechem, po czym poczochrał włosy Naruto. 
   Ten zrobił minę rozwścieczonego dziecka. 
   - Przepraszam bardzo, ale są...
   - Skończ już, Naruto - burknął Kiba, wstając z kanapy. Wyraźnie nie był zadowolony z tego, że wszyscy skupili swoją uwagę na czarnowłosym. - Musimy się sprężyć, jeśli chcemy skończyć wszystko dzisiaj.
   Mina mojego najlepszego przyjaciela z zabawnej zmieniła się w poważną, a zaraz potem usłyszałam głośne odchrząknięcie.
   - Racja - przyznał. - Hinata? Zajmiesz się Sakurą i Ino, prawda? Lepiej, żeby nie rozmawiały z nieznajomymi, gdy nie będzie nas w pobliżu.
   Hyuuga kiwnęła głową, a wszyscy panowie - bez wyjątku - i barmanka (którą okazała się być Hanabi) ulotnili się w mgnieniu oka. Poniekąd mnie to zasmuciło, bo przy stoliku automatycznie zrobiło się cicho, aczkolwiek ta sytuacja miała swoją zaletę - Sasuke w końcu zniknął mi z pola widzenia. Nadal plułam sobie w twarz za to, że działałam tak pochopnie. 
   - No proszę - odezwała się Ino, wyciągając szyję i próbując dostrzec oddalających się mężczyzn. - Nigdy nie widziałam takiego przystojniaka!
   Temari jęknęła, uderzając się w czoło z otwartej dłoni.
   - Ty też? - zapytała zamiast niej Tenten, wykrzywiając usta w grymasie. 
   Yamanaka wyglądała na zbitą z pantałyku. 
   - No co? Nie powiecie mi, że nie jest przystojny - oburzyła się, poprawiając swoje blond pukle. - Kiba też wygląda całkiem nieźle.
   Natsu zdziwiła się do tego stopnia, że z rurką w ustach zaprzestała picia koktajlu. Jeśli chodziło o dziewczynę Nary, to nie dawała poznać po sobie zdziwienia, choć w jej oczach dostrzegłam nutkę niezrozumienia. Jedynie Hinata zdecydowała się to skomentować.
   - Kiba?
   Ino spojrzała po wszystkich, nieco pochmurniejąc.
   - No oczywiście, że on! - potwierdziła, opierając przedramiona na stoliku. - Oh, dajcie już spokój. Byliśmy razem pięć lat temu, to przeszłość. Nie boli mnie przyznanie, że jest całkiem seksowny i...
   - Nieźle wyszkolony.
   Wszystkie wbiłyśmy spojrzenia w Sabaku, której Natsu dała kuksańca w bok.
- Oh, czy ty zawsze musisz podchodzić do wszystkiego z takim chłodem? - zapytała, kręcąc z niezadowoleniem głową. - Z tego co pamiętam, na początku nazywałaś Shikamaru tępym, leniwym bufonem.
   Temari wzruszyła ramionami.
   - Nadal uważam, że nim jest - oznajmiła, opierając głowę o ścianę. - Może poza tępym, choć i tutaj pokusiłabym się o dokładniejsze zdefiniowanie tego słowa. 
   Zerknęłam na Ino, która nic z tego nie rozumiała. Osobiście poczułam tylko, że dyskusja, albo co gorsza - narażenie się dziewczynie Nary było co najmniej kretyńskie. 
   - Chwileczkę, o czym wy mówicie? - zirytowała się Yamanaka, jednoznacznie wbijając wzrok w blondynkę. - Wyszkolony? 
   Hinata zaczęła strachliwie machać rękami, jakby od razu chciała uspokoić naszą przyjaciółkę. Zachowywała się tak zawsze, gdy chciała uniknąć kłótni bądź innej przykrej sytuacji, więc nie miałam dobrych przeczuć.
   - Daj spokój, ona tak tylko gada! - stwierdziła, wymuszając uprzejmy uśmiech. - Kiba jest naprawdę ciekawym człowiekiem.
   Temari parsknęła śmiechem.
   - Ciekawym człowiekiem z milionem chorób wenerycznych.
   Przy stoliku zapadła niezręczna cisza. Nie potrafiłam się teraz zainteresować reakcją pozostałych dziewczyn, oddając się do reszty swoim przemyśleniom. Więc miałam rację co do niego? Już wcześniej zdawało mi się, że coś się w nim zmieniło. Najwidoczniej bardzo długo nie mógł pogodzić się z wyjazdem Ino, skoro codziennie zabawiał się z inną panienką. Czułam również, że Temari delikatnie przesadzała i nie miała pojęcia, jakiego kalibru były słowa, których użyła. W końcu teraz Inuzuka już się ustatkował.
   - Ostro przegięłaś - odezwała się w końcu Tenten, pochmurniejąc. - Czemu zawsze musisz zachowywać się w ten sposób?
   Sabaku machnęła lekceważąco ręką.
   - Po prostu jestem szczera, to takie irytujące? - odparła niewinnie, upijając spory łyk swojego drinka. - Nie chciała owijania w bawełnę, to go nie było. Jeśli przez to zostanę uznana za sympatyczniejszą, to przyznaję, że trochę się zmienił, od kiedy jest z Hanabi.
   Yamanaka zmarszczyła brwi w geście niedowierzania. Coś mi się wydawało, że nie będzie potrafiła odpuścić sobie tego ich związku. Do tego ja sama narobiłam sobie problemów z Sasuke.
   Witamy w Tokio.


***

   Koncert w Rendanie miał być swoistym zakończeniem drugiej trasy koncertowej Skinsów. Nie byłem z tego powodu ani załamany, ani też specjalnie szczęśliwy. Jeśli chodzi o to pierwsze, okres wakacyjny to czas, podczas którego w klubie robi się znacznie spokojniej i nie ma masy problemów z załatwianiem zachcianek celebrytów. Jednak patrząc na to z drugiej strony, odpoczynek nie wchodził w grę. Po primo, musieliśmy wymyślać inne atrakcje, żeby w klubie panował ruch. Po secundo, co w moim przypadku było rzeczą priorytetową, musiałem zabrać się za sprawę Itachiego.
   Musiałem w końcu dorosnąć i przestać omijać niewygodne tematy, bo to do niczego nie prowadziło.
   Ten wieczór miał być swego rodzaju odskocznią od wszelkich zmartwień. Planowałem zrelaksować się tutaj stuprocentowo, oddać się kompletnie w wir pijaństwa i zabawy, co nie zdarzało mi się nadzwyczaj często. Niestety, życie woli zazwyczaj pisać własne scenariusze i tak też stało się tym razem. Nie byłem zachwycony wizją poznania najlepszej przyjaciółki młotka, który rozprawiał mi o niej od niemal pięciu lat, czyli, dokładniej mówiąc - od kiedy ponownie się spotkaliśmy. Nie byłem również zachwycony poznaniem gadatliwej blondi, o której mówił Shikamaru. 
   Więc co mnie podkusiło, żeby zgodzić się na ten koncert?
   No tak. Naruto i jego dziecinne, usilne błagania.
   Przechodząc do meritum, ostatecznie zdecydowałem się przyjść. Okazałem nieco łaski i spróbowałem zrobić z siebie przeciwieństwo tego gbura i aroganta, za którego ma mnie Temari. Wróć, za którego mają mnie wszyscy, ale tylko Temari zwykła mnie o tym informować. Lubiłem ją i byłem pewny, że mimo ciągłych docinek, ona również darzy mnie sympatią. Cóż, oboje mieliśmy osobowości nietypowych outsiderów. Pomimo tego, że nie byliśmy specjalnie towarzyscy czy sympatyczni, wszystkich wkoło i tak do nas ciągnęło. W każdym razie, jak tu nie wyjść na aroganta, kiedy cała ludzkość wręcz tego żąda?
   Najpierw rozmowa z tym idiotą, Deidarą, który uważał się za bóg wie kogo, a w rzeczywistości wzbudzał w ludziach tylko litość. Później natrętny Naruto, który chciał, żebym wypadł w oczach jego starych przyjaciółeczek jak najlepiej. I Layla. Utarty schemat. Kiedy już decydowałem się spędzić noc z jakąś dziewczyną - pomimo jej usilnych zapewnień, że to tylko jeden raz - zawsze kończyło się tak, jak dzisiaj. Przychodziła do klubu, robiła awanturę, wyzywała od chamów, a w rzeczywistości czekała tylko na jedno kiwnięcie palcem mówiące, że moglibyśmy być razem. Nic z tych rzeczy. Nie zamierzałem się w to mieszać, nigdy w życiu.
 Ale to wszystko zdawało się niczym, w porównaniu do tego, co stało się przy barze. Już teraz czułem w kościach, że te piekielne, oczojebne, różowe włosy będą śniły mi się po nocach. Nadal nie przetrawiłem faktu, że ta idiotka naprawdę odważyła się to zrobić. Poczynając od tego, że sam nie do końca wiedziałem, czy bardziej imponował mi, czy też irytował mnie fakt, iż nie wiedziała, kim jestem. Przechodząc przez to, że musiała być głupia, by wtrącić się do nie swojej rozmowy. Tym bardziej, że wokół mnie stało mnóstwo gości, którzy na jedno skinienie palcem zrobiliby jej krzywdę. No i kończąc na tym, że wylała na mnie piwo.
   Zakląłem.
   Nie, nadal nie byłem w stanie tego zaakceptować. Uraziła moją dumę, dumę Sasuke Uchihy, niebezpiecznego, ale też jednego z najbardziej rozchwytywanych biznesmenów w kraju. Nie zamierzałem jej tego darować od tak. Nawet, jeśli przy naszym drugim spotkaniu próbowałem udawać miłego. To wszystko po to, by stworzyć pozory przed całą tą bandą. W sumie, jeśli ominąć te trzy incydenty, noc nie musiała być stracona. Tym bardziej, że Haruno zamierzała zostać również na after party. Najwidoczniej dzisiejszego wieczora nie będzie mi dane zmienienie się w dżentelmena, za co będę musiał przeprosić tego idiotę. Zaraz. After paty. Prostaczka na nim zostanie, prawda?
   Otworzyłem oczy, wracając do rzeczywistości. Zacząłem rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu blond czupryny, jednakże dostrzegłem tylko resztę chłopaków. Shikamaru i Neji rozprawiali na temat jednej z piosenek Skinsów, a Kiba wisiał na telefonie.
   Westchnąłem.
 - Widzieliście...
   Nie dane mi było skończyć.
   - Pieprzony Ando, za kogo on się uważa?! - warknął Uzumaki, wchodząc do pomieszczenia i rzucając się na kanapę. - Chyba nigdy w życiu nie widział ,,kiepskiego klubu", jak to ujął. Ja mam nienormalne spojrzenie na sprawę? To on na liście żądań umieścił akwarium, kamień z groty solnej w Nagasaki i oryginalną, amerykańską pepsi. I to JA jestem NIENORMALNY?
   Nikt nie zwrócił większej uwagi na jego wybuch. Zdążyliśmy się przyzwyczaić. Naruto był dość... impulsywny i lekkomyślny. I głupi. Te trzy rzeczy w połączeniu dawały jedną, wielką mieszankę wybuchową.
   - Skończ lamentować - poleciłem spokojnie, przeszywając go wzrokiem. Kiedy już zwrócił ku mnie rozdrażnione spojrzenie, postanowiłem kontynuować: - Sakura zostanie na after paty?
   Zmarszczył brwi, zmieniając minę na nieco zdystansowaną.
   - Do czego ci to? 
 Bogowie. Mógłbym go udusić. Kuszące.
   - Pytam z ciekawości - odparłem wymijająco. - To jak?
   Chwilę się wahał, jednak w końcu - łaskawie - postanowił udzielić mi odpowiedzi.
   - Zostaje, a przynajmniej takie są plany.
   W wolnym tłumaczeniu znaczyło to, iż to on miał takie plany i Sakura spośród dwóch proponowanych wyjść mogła wybrać tylko jedno, w innym wypadku ten głąb nie dałby jej spokoju.
   - Chcesz poderwać różową? - odezwał się nagle Kiba, dając sobie w końcu spokój z komórką. Wytarł dłonie o swoje szare dresy. - Bliskie kobiety kumpli są nietykalne, pamiętasz?
   Powstrzymałem się od wywrócenia oczami. Zabawne, że akurat on o tym wspomniał, bo cholernie nurtowało mnie to, jak za miesiąc będą wyglądać nasze grupowe relacje. Szczególnie jego i Ino, bo całkiem sporo słyszałem o ich przeszłości. Nie byłem ślepy. Widziałem, że ten ćwok jest dzisiaj bardziej rozdrażniony, niż kiedykolwiek wcześniej.
   - Tylko ty co imprezę lądowałeś w łóżku z inną niunią, my się wstrzymujemy - spostrzegłem, nieco go tym irytując. - Poza tym, nie zamierzam jej podrywać. W przeciwieństwie do ciebie, ja nie muszę omamiać lasek durnymi tekścikami, one same do mnie przybiegają - dodałem obojętnie.
   O ile wcześniej był zirytowany, to teraz chyba miał ochotę mnie pobić.
   Problem w tym, że nie kłamałem. Od zawsze tak było. Kiedy na imprezach faceci próbowali za wszelką cenę przekonać do siebie jedną dziewczynę, do mnie leciało ich dwadzieścia. I nie musiałem robić absolutnie nic. Niby było to dość przydatne, ale na dłuższą metę naprawdę męczące. Codzienne słuchanie lamentu kolejnej laski było w stanie doprowadzić człowieka na skraj załamania nerwowego.
   - Nie zaczynajcie znowu - burknął Neji.
   Uniosłem brwi, przenosząc na niego swoje spojrzenie. Nie podniósł wzroku znad laptopa. 
   - To on zaczyna - warknął Kiba, tracąc resztki cierpliwości. - Zapomniałem, że królewicz Uchiha jest tak piękny, że może sobie siedzieć i pachnieć. Sprawa wygląda tak, że ja lubię robić w życiu coś więcej - wybronił się, odpychając się nogą od ściany i kierując w stronę wyjścia. - Poza tym, doskonałe spostrzeżenie. Lądowałem. Czas przeszły. Niektórzy dojrzeli na tyle, żeby się ustatkować.
   Najpewniej chciał być uszczypliwy, ale mu to nie wyszło. Westchnąłem, żeby zaraz machnąć lekceważąco ręką. Przecież sam prosił się o to, żeby wyprowadzić go z równowagi. Prościej było zdenerwować tylko młotka.
   - Skoro nalegasz, to może też spróbuję? Jak nazywała się ta blondynka? Ino? - udałem zamyślonego, przejeżdżając sobie palcami po brodzie. - Śliniła się na mój widok. Myślisz, że to dobra kandydatka?
   Bingo. Odwrócił się w moją stronę, a jego oczy  przepełnione były żądzą mordu. Bardziej obawiałem się w tej chwili tylko Naruto, który miażdżył mnie spojrzeniem. Jasne, Ino i Kiba, wielka tajemnica z liceum. Czy oni naprawdę sądzili, że takie rzeczy nie wychodzą później na światło dzienne?
   - Przestańcie - wtrącił się w końcu Uzumaki, biorąc głęboki wdech. - Ten wieczór miał być zabawny. Może zajaramy dla relaksu?
   Całą czwórką spojrzeliśmy na niego z politowaniem. Nie ma co, mistrz rozwiązywania problemów. Zaraz usłyszałem tylko znaczące prychnięcie Kiby. Chwilę później już nie było go w pomieszczeniu, podobnie zresztą, jeśli chodzi o pozostałą dwójkę. Czułem na sobie spojrzenie blondyna, ale miałem je głęboko gdzieś. Przymknąłem powieki, czekając na jego głupawą reprymendę.
   - Czy ty chociaż przez jeden dzień nie możesz zachowywać się jak człowiek? - zapytał, całkiem poważnie zresztą, co nieco mnie zainteresowało. - To, że ty masz spieprzone życie nie znaczy, że za wszelką cenę musisz próbować psuć je innym.
   A potem wyszedł. Tak po prostu. Zostawiając mnie zażenowanego i wkurwionego jednocześnie. Nie ma co, potrafił podejść Sasuke Uchihę jak nikt inny.


***

   Nie byłam w stanie przypomnieć sobie chwili, w której dziewczyny zaczęły wymieniać się pikantnymi szczegółami ze swoich sypialni. Naprawdę, wolałam nie słuchać opowieści o tym, co dzieje się w ich łóżkach, skoro zdawałam sobie sprawę, z kim się w tych łóżkach zabawiają. Spotkało mnie o tyle szczęścia, że Hinata była na tyle normalna, by nie dzielić się z nami szczegółami. Miałam ochotę ją za to wyściskać - słuchanie o Naruto, w jakimkolwiek odniesieniu do seksu, wcale mi nie pasowało. Cała ich rozmowa mi nie pasowała, ale wszystkie trzy zdążyły się już wstawić. Ja nie byłam taka hop do przodu - Uchiha zamierzał mnie pewnie zabić, jutro miałam mieć rozmowę kwalifikacyjną, Naruto nie powiedział jeszcze nic o zaręczynach, a dodatkowo musiałam pilnować Ino. Noc idealna.
   - Ino, chyba będziemy się zaraz zbierać, co? Koncert już się kończy, a my mamy jutro sporo roboty...
Temari mnie wyśmiała. 
   - Zbierać się? Chyba żartujesz - stwierdziła, całkowicie rozbawiona moimi słowami. - Przed nami najciekawsza część wieczoru, czyli after party. Nie ma mowy, żebyśmy pozwoliły wam iść.
   - Ja się nigdzie nie wybieram! - krzyknęła Ino.
   Co z tego, że siedziałam dwa centymetry od niej.
   W każdym razie - przegrałam. Cztery do jednego - nawet Hinata stanęła przeciwko mnie. Zanotowałam sobie, że zdradziła mnie dzisiejszej nocy już po raz kolejny.
   - Właściwie, chciałam was o coś zapytać - mruknęłam, chcąc jednocześnie zmienić temat. - Dlaczego Kiba tak nienawidzi Sasuke?
   Początkowo wszystkie wyglądały tak, jakby nie zrozumiały mojego pytania. Mylność tego stwierdzenia potwierdziła Tenten, jako iż zachichotała.
   - Skąd przypuszczenia, że go nienawidzi? 
   Zmarszczyłam brwi, nieco zagubiona.
   - Mówi o nim tak, jakby go nie cierpiał. W jego głosie wręcz słychać jad, to jak...
   - Zazdrość? - skończyła za mnie Temari, upijając spory łyk swojego drinka.
   Hinata westchnęła, chcąc najwyraźniej ulżyć mojemu pokręconemu umysłowi, który snuł najróżniejsze domysły.
   - Kiba i Sasuke są przyjaciółmi, oni i Naruto trzymają się razem od pięciu lat - zaczęła, wprawiając mnie tym w niemałe osłupienie. - Skoczyliby za sobą w ogień. Wydaje mi się, że kłócą się tak ze względu na Naruto. Wiesz, Kiba zawsze był jego najlepszym przyjacielem, trzymali się razem od gimnazjum, a później zjawił się Sasuke. Jakby tego było mało, Kiba zawsze był podrywaczem numer jeden, a kiedy pojawił się Uchiha...
   - Zaczął podbierać mu wszystkie laski - zrozumiałam.
   Tenten machnęła ręką.
    - Żeby je chociaż podbierał! Nie musi nawet kiwnąć palcem, a wszystkie panienki i tak się do niego kleją.
   Jeszcze bardziej zagmatwane, niż moje wyobrażenia o przynależności Uchihy do gangu. Dodatkowo, zdałam sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie wypytałam Uzumakiego o jego relację z czarnowłosym. Kompletnie zaniedbaliśmy się wzajemnie przez ostatnie miesiące.
   - Przystojniacy powrócili - rzuciła z rozbawieniem Temari, puszczając oko w stronę Shikamaru, idącego na samym przodzie.
   Gdzie oni właściwie byli?
   Tuż za Narą dostrzegłam resztę Hanabi i chłopaków, choć skupiłam się tylko na jednym z nich. Na jego ciemnych niczym węgiel oczach i zaciętej twarzy. Cholera jasna, dlaczego mój umysł tak głupio wibrował? Weź się w garść, Sakura!
   - Ha, Sakura-chan? Podobało ci się? - zapytał wesoło Naruto, przykucając tuż obok mnie. 
   Poczułam nagły przypływ czułości i chęć, żeby go przytulić. Tak dawno nie rozmawiałam z nim o bzdurach, bo nie było na to czasu. Tak dawno go nie przytulałam, bo spora odległość nam to uniemożliwiała. Tak dawno nie widziałam tego lazurowego spojrzenia...
   STOP.
   TEGO lazurowego spojrzenia. Nie zmieniło się nic, a nic. I nie byłam pewna, czy powinnam się z tego cieszyć. Jego wzrok wyrażał troskę, tęsknotę, pragnienie, szczęście i prawdopodobnie zauroczenie. Wolałam wmawiać sobie, że to ja robiłam z igły widły, niż uwierzyć w to, że nadal mógłby być we mnie zakochany.
   - Szalenie - wydusiłam w końcu, po czym uniosłam kąciki ust w półuśmiechu. - Było przyzwoicie.
  Ino parsknęła śmiechem, zarzucając mi ramię na kark.
   - Gada bzdury - zapewniła, szczerząc się od ucha do ucha. - Przez cały koncert próbowała rapować ze Skinsami, ale Sakura i rap, Sakura i jakakolwiek forma wydawania z siebie dźwięku, to pomyłka.
   Spiorunowałam ją wzrokiem, jednak reszta skomentowała to śmiechem.
   - Zamówiliśmy już piwa - powiadomił Neji, siadając obok Tenten. - Wolę nawet nie myśleć o tym, jak skończy się ta noc.
   W duchu się z nim zgodziłam, nie odrywając wzroku od Yamanaki.
   - Uchiha, zajmij łaskawie miejsce. Jak usiądziesz, to będzie cię mniej widać i możemy uniknąć lawiny fanek - burknął z ironią Inuzuka, po czym zajął kanapę naprzeciwko nas. Hanabi, chociaż miała miejsce tuż obok, usadowiła się na jego kolanach.
   Machinalnie spojrzałam na Sasuke. Cholera. Od razu napotkałam jego czarne, głębokie tęczówki, które musiały wpatrywać się we mnie już dłuższą chwilę. Początkowo hardo stawiałam im opór, ale w końcu opuściłam głowę, pozwalając, by lekki rumieniec wparował na moją twarz. Jak mógł patrzeć mi prosto w oczy, kompletnie nie okazując krępacji?
   Zerknęłam na blondynkę, która znowu spochmurniała.
   - No więc, kiedy usłyszymy dobre nowiny, Naruto? - chlapnęłam.
   Pożałowałam tego nadzwyczajnie szybko. Ino spojrzała na mnie tak, jakby chciała mnie zamordować. Na miejscu. Bez wyrzutów sumienia. Wplątałam dłoń we włosy i zachichotałam nerwowo, posyłając w jej stronę przepraszający uśmiech.
   - Jakie nowiny?
   Słysząc ton jego głosu, natychmiast wbiłam w niego tęczówki. Znałam Naruto i jednego byłam pewna bardziej, niż czegokolwiek innego: nie potrafił mnie okłamać. Stąd wiedziałam, że w tej chwili nie ma zielonego pojęcia, o co chodzi.
   Ino odetchnęła cicho.
   - Sakura miała na myśli...
   - No, o zaręczynach - wypaliłam.
   Dwa drinki rozwiązywały mi język. Jeśli wcześniej sądziłam, że Ino mnie zabije, tak teraz była naprawdę wściekła. Uderzyła mnie z otwartej dłoni w kolano tak mocno, że pomimo jeansowych spodni, naprawdę mnie to zapiekło.
   - Dlaczego ja miałbym wam mówić o zaręczynach? - zmieszał się, zerkając w stronę Shikamaru. - To chyba powinni ogłosić zainteresowani, prawda?
   Pogubiłam się. Spojrzałam w stronę, w którą spoglądał blondyn i wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Shikamaru i Temari pokładali się ze śmiechu, w końcu - dla odmiany - o nic się nie kłócąc.
   - Wiedziałem, że Ino nie utrzyma języka za zębami. To dlatego powiedziałem, że to Naruto i Hinata się zaręczyli - wyjaśnił pokrótce Nara, kręcąc z niedowierzaniem głową.
   Uzumaki wydobył z gardła coś na kształt ,,kheżecowogóleczytyoszalałeś", ale nikt nie miał ochoty się śmiać. Wszyscy byli zbyt pogubieni w tej całej dyskusji, by to robić. Przenosiłam swoje spojrzenie po wszystkich przy stole, żeby w końcu zatrzymać je na Ino.
   - Utrzymałabym! To dlatego, że... - zaczęła zirytowana, jednak w pewnym momencie się zatrzymała. Wtedy wbiła spojrzenie w Shikamaru, a w jej oczach dostrzegłam szok i zrozumienie. Załapała. - Naprawdę?
   Ku mojemu zdziwieniu, to Temari prychnęła. 
   - Co to za niedowierzanie?
Yamanaka uniosła dłonie w obronnym geście, uśmiechając się tak, jak ja jeszcze kilka chwil temu ja szczerzyłam się do niej.
   - Czy ktoś mógłby wytłumaczyć mi o co chodzi? - odezwał się Kiba, a niemal wszyscy od razu go poparli.
   I wtedy wreszcie załapałam. Temari spojrzała na Shikamaru, ten na nią, a potem z powrotem wbili wzrok w nas wszystkich.
   Nara westchnął.
   - To takie kłopotliwe.
   - Przymknij się - poleciła jego dziewczyna, po czym wyciągnęła dłoń. Na jej palcu serdecznym widniał śliczny, szmaragdowy pierścionek. - Zaręczyliśmy się!
   Dobra. To nie tak, że nikt się tego nie spodziewał, bo było wręcz przeciwnie. Od liceum wszyscy byliśmy pewni, że prędzej czy później tak się to skończy, ale kiedy nasi znajomi wreszcie to ogłosili, zrobiło się... dziwnie. Poważnie. Zaczęło do mnie dochodzić, że już od dawna nie jesteśmy nastolatkami. Dostrzegając, że wszyscy wpatrują się w nich w osłupieniu, postanowiłam ratować sytuację. Dałam Yamanace kuksańca w bok, a gdy ta na mnie spojrzała, odchrząknęłam.
   - Nigdy, przenigdy się z tobą nie ożenię! - wypaliłam.
   Zrozumiała praktycznie od razu. 
   Skrzyżowała ręce pod piersiami i prychnęła.
   - Nikt cię o to nie prosi.
   Udało się. Wszyscy wokół stolika wybuchnęli szczerym śmiechem, włączając w to główną parę. Kątem oka dostrzegłam, że nawet ten ciemnowłosy gbur lekko się uśmiechnął. Sukces!
   Zaraz potem wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Shikamaru powiedział, że do ceremonii ma dojść 26 grudnia, w ich szóstą rocznicę. Potem przy stole zapanował istny chaos, bo wszyscy zaczęli składać im gratulację. Hinata nawet płakała.
   - Nie wiem jak wy, ale ja myślę, że musimy za to wypić!
   Brawo, Uzumaki. Ten raz się z tobą zgodzę. 


***



Godzinę później byłam znacznie bardziej rozrywkową personą. Zapewne trzy piwa wysoce się do tego przyczyniły, jako iż moja głowa należy do tych, w których miesza się już po jednym. Nie zastanawiałam się nad tym co mówię, co robię, ani co dzieje się wokół. Przed chwilą otworzyłam czwartą butelkę trunku i już upiłam z niej całkiem sporo.
   - Powinnaś przystopować - stwierdziła hardo Hinata, przyglądając mi się sceptycznie.
   - Daj jej spokój - zagrzmiała Ino, poruszając charakterystycznie brwiami. - W końcu zachowuje się jak młoda, seksowna laska, a nie jak baba po sześćdziesiątce.
   Zapewne uznałabym to za obelgę, ale po procentach nic nie trzymało się kupy.
   Powoli wstałam od stołu, przytrzymując się oparcia kanapy. Zakręciło mi się w głowie, przez co utrzymanie się w pionie nie było wcale takie łatwe. Wiedziałam jedynie, że nie mogę dać po sobie rozpoznać wstawienia, bo Naruto nie pozwoliłby mi samej wrócić do domu.
   - Co ty robisz, Sakura? - zapytała z rozbawieniem Temari, lustrując mnie spojrzeniem.
   Pokręciłam głową, jakby to miała być odpowiedź na jej pytanie. Pomasowałam sobie skronie i rozejrzałam się po klubie, kląc w duchu na  światła w kolorach fioletu, zieleni, czerwieni, błękitu, żółci i bieli. Neji i Tenten poszli na parkiet, Temari wtulała się w Narę, Hinata i Ino siedziały po moich obu stronach, a Naruto, Kiba i ich przyjaciel mieli "coś do załatwienia".
   - Idę do łazienki - oznajmiłam, niemal wywracając się po tym, jak zahaczyłam nogą o but Hyuugi.
   W porę podparłam dłoń na stoliku.
   - Pomóc ci? - zapytała Hinata, jednak ruchem ręki zaprzeczyłam.
   Chwiejnym krokiem skierowałam się w stronę łazienek, co nie było takie proste, jako iż co chwila potykałam się o własne nogi. Przesadziłam. Naprawdę: przesadziłam. Modliłam się, żeby nie spotkać po drodze nikogo znajomego. Głośna muzyka, która leciała w klubie, dudniła w moich uszach, a bas sprawiał, że przewracały mi się wszystkie wnętrzności. W końcu trafiłam do wyczekiwanego pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.
   Oparłam dłonie na umywalce i zamknęłam oczy. Błogi spokój. Co prawda nadal słyszałam muzykę, ale już nie tak dobitnie. Powinnam wrócić do domu i położyć się do łóżka, póki nie upiłam się do nieprzytomności. Wiedziałam, że zostanie na after party nie było najlepszym pomysłem, ale jak zwykle posłuchałam Ino.
   Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak ósma pomyłka natury. Podkrążone oczy, zapadnięte powieki, zmęczony wyraz twarzy. Jakby tego było mało, moje włosy wymknęły się spod kontroli gumki, która spinała zaledwie ostatnie pasma. Westchnęłam, uznając, że już lepiej będzie je rozpuścić. Chwilę potem odkręciłam kran z zamiarem przemycia twarzy, ale jak na złość - nie było wody.
   - Coraz ciekawiej - stwierdziłam, kierując się z powrotem do wyjścia.
   I wszystko byłoby w porządku, gdybym wchodząc na korytarz na kogoś nie wpadła. Rzecz jasna, biorąc pod uwagę moje zawroty głowy, nogi natychmiast się pode mną ugięły, ale przechodzień w porę zdążył mnie złapać. Byłam mu wdzięczna. Tym bardziej, że dobiegł mnie ostry, seksowny zapach. 
   Znajomy zapach.
   Powoli podniosłam głowę i dostrzegłam przed sobą czarne tęczówki, przesycone szokiem i niepewnością. Te oczy powoli zaczynały mnie prześladować. 
   - Powinnaś mniej pić - rzucił zgryźliwie Sasuke.
   Byłam pewna, że moja twarz przybrała kolor dojrzałego buraka.
   - Wypiłam trzy piwa - odpowiedziałam z zażenowaniem, dopiero po dłuższym momencie orientując się, że nadal tkwię w jego ramionach. Oderwałam się od mężczyzny jak oparzona, starając się jednocześnie utrzymać pion. - Nie chciałam na ciebie wpaść.
   Dostrzegłam na jego twarzy łobuzerski uśmiech, który dodawał mu seksapilu.
   - Dzisiaj nie mogę być pewny niczego, jeśli o ciebie chodzi - zauważył, parskając śmiechem bez cienia wesołości. - Trzy piwa? Zaskakujesz mnie. Jeszcze nie spotkałem nikogo z tak słabą głową.
   Ten mężczyzna, poza swoim perfekcyjnym wyglądem, cholernie działał mi na nerwy.
   - To nie twój interes, ale tylko po piwie kręci mi się w głowie. Wódkę mogę pić kieliszek za kieliszkiem i mnie to nie rusza.
   Westchnął z nonszalancją.
   - Jakby mnie to obchodziło - burknął, po raz kolejny przejawiając swoją naturę chamskiego bufona. Jak wiele epitetów zdołałabym jeszcze wymyślić, ażeby go określić? - Zawracam sobie głowę rozmawiając z tobą tylko dlatego, że nie potrafię czegoś zrozumieć. Jesteś przesadnie odważna czy po prostu głupia?
   Wydęłam policzki.
   Spodziewałam się, że w końcu wypomni mi tę sytuację. Poniekąd sama sobie na to zasłużyłam, aczkolwiek nieświadomość tego, co kłębiło się w jego głowie, doprowadzała mnie do szału. Ino już dawno oznajmiła mi, że jestem chorą psychicznie paranoiczką z problemami egzystencjalnymi i oglądam za dużo horrorów, ale wciąż... 
   Wciąż bałam się przebywać w jego towarzystwie. Tak, jakby niebezpieczeństwo biło od niego jasnymi strumieniami.
   - Szkoda, że przebrałeś koszulkę - zaczęłam nazbyt pewnie, klnąc w duchu na kolejny przejaw odwagi. - Sądzę, że twoim fankom bardziej podobała się ta poprzednia wersja, przylegająca do ciała.
- Więc po prostu głupia - odpowiedział sam sobie, kompletnie ignorując moje słowa. - Powinnaś wrócić do domu.
   Przygryzłam delikatnie wargę, starając się powstrzymać uśmiech. 
   - Nie odpowiada ci moje towarzystwo? - Udałam smutną.
   Wiele byłam w stanie znieść, ale nie bijące od niego politowanie. Nie traktował mnie poważnie, absolutnie. I w tej chwili nawet to, że jego nieskazitelnie piękna twarz, hebanowe, rozwichrzone włosy i tajemnicze tęczówki wyglądały obłędnie w świetle lamp nie sprawiło, że moje nadszarpnięte emocje opadły. Chociaż może troszeczkę... ale to sprawiały procenty!
   - Ledwo trzymasz się na nogach - stwierdził z powagą, kierując spojrzenie na moje uginające się kolana.
   Cholera, miał chyba trochę racji...
   - Nieprawda - zbuntowałam się w dość infantylny sposób, ale nic lepszego nie przyszło mi na myśl.
   - Oh, czyżby? - zmrużył powieki, w nieco prześmiewczym geście. - Jak  to udowodnisz? Zrobisz jaskółkę?
   Wyłapałam w jego głosie sporo ironii, jednak specjalnie się tym nie przejęłam. Za to zaczęłam wyczuwać, że moje ciało w coraz mniejszym stopniu słucha odurzonego alkoholem mózgu.
   Nie do końca zdając sobie sprawę z własnych poczynań, pchnęłam Uchihę na przeciwległą ścianę. Dostrzegłam też wymowne zdziwienie na jego twarzy. Ha! Niczego się nie spodziewał. Zaskoczenie go także leżało w moim zamiarze. 

***

   Ostatni raz w życiu zgodziłem się na to, by oddać Naruto przysługę. Choć, patrząc na to z drugiej strony, może to nie on był czemukolwiek winien? To na mnie, z jakiegoś nieokreślonego powodu, los się dzisiaj uwziął. Specjalnie spławiłem jego i Kibę, byleby nie musieć wracać do stolika i nadal przyglądać się temu, jak dziewczyny wyruszają na pijacką wyprawę, gdzie jedna prześcigała drugą w łączeniu trunków z niezdrowym żarciem.
   To przecież jasne, że skoro planowałem już ich dzisiaj nie oglądać, to trafiłem akurat na nią. Czy to niespełna świadome swoich poczynań, różowowłose stworzenie w ogóle zdawało sobie sprawę, że wychodziło z męskiej toalety? Najwyraźniej nie do końca. Wątpiłem, by w swoim stanie zdawała sobie sprawę z czegokolwiek, ale pocieszałem się tym, że jutro cały dzień będzie umierać.
   Opierałem plecy o zimną ścianę, sceptycznie przyglądając się jej ruchom. Naprawdę błagałem siły wyższe o to, by nie zrobiła niczego głupiego. Miałem już dość jej idiotycznych zagrań jak na jeden wieczór.
   - Niekoniecznie, są na to inne sposoby - zauważyła, chichocząc irytująco. Tylko upewniłem się w fakcie, że była nawalona. Powoli się do mnie zbliżyła, stając zaledwie kilka centymetrów naprzeciwko. Wydawała się niziutka. - Na przykład takie... - dodała, chwytając dłońmi moją koszulkę. 
   Oszalała. Nic innego nie przychodziło mi na myśl, do chwili, aż wspięła się na palce i jej głowa znalazła się tylko trochę niżej od mojej. Ten widok uderzył we mnie jak potężna fala magnetyczna. Jej duże, zielone tęczówki, wpadające nieco w szmaragd zdawały się być zamroczone alkoholem. Pasma włosów opadały bezwiednie na jej zarumienione policzki, a usta były lekko rozchylone.
   Cóż, nie należała do najbrzydszych. 
   - Co ty robisz, prostaczko? - bąknąłem z wymuszonym niesmakiem, z trudem powstrzymując chęć odgarnięcia różowych kosmyków z jej twarzy.
   - Próbuję ci uświadomić, że wcale nie jestem pijana - odpowiedziała, przypatrując mi się z miną zbitego psa. - Co zrobisz, Sasuke?
   Przygryzła kusząco wargę, jawnie prowokując mnie do pocałunku. Co chwila przenosiłem spojrzenie z jej błyszczących tęczówek do pełnych, kształtnych ust i z powrotem. Jakby wyczuwając moje wahanie, odważyła się na to, by położyć dłoń na moim policzku. 
   Albo mi się zdawało, albo pod wpływem jej dotyku przez moje ciało przeszły elektryczne dreszcze. 
   - Uspokój się - spróbowałem przywołać ją do porządku, choć mi samemu trudno było się powstrzymywać. Bądź co bądź, byłem tylko facetem. - Oblałaś mnie piwem, a teraz liczysz, że cię pocałuję? - starałem się mówić poważnie, ale nie potrafiłem ukryć rozbawienia w głosie.
   - Zasłużyłeś sobie - stwierdziła.
   No masz. Naprawdę zaczynała mnie intrygować. Żeby chociaż przeprosiła, okazała skruchę, cokolwiek. Ale nie, musiała obstawiać przy swoim za wszelką cenę. Do listy jej wad powinienem jeszcze dodać lekkomyślność.
   Nie zdążyłem jednak odpowiedzieć, zszokowany jej poczynaniami. Coraz bardziej zbliżała głowę do mojej twarzy, przymykając oczy. Nie mogłem jej pocałować. Nie tylko dlatego, że teoretycznie tego nie chciałem, ale również ze względu na Naruto. Była jego przyjaciółką, a kiedyś... kimś więcej. 
   Już miałem przerywać całe to dziwne zajście, kiedy głowa kobiety opadła na moje ramię. 
   Zasnęła. 
   Tak po prostu.
   Parsknąłem niekontrolowanym śmiechem, który i tak nie wywołał jej z krainy Morfeusza. Przez chwilę nie byłem pewien, co z nią zrobić. Ostatecznie zanoszenie jej do sali głównej i sprowokowanie do dalszej libacji było głupim wyjściem, tak samo jak stanie w tym miejscu i pozwolenie na to, by przechodnie się temu przyglądali. 
   Westchnąłem, nie widząc innego wyjścia. Jedną rękę położyłem na plecach, pod jej rękami, a drugą nieco poniżej pośladków, po czym delikatnie uniosłem ją do góry. Była mniej ciężka niż się spodziewałem, co chyba mogłem zaliczyć do plusów. Nielicznych dzisiejszej nocy.



   Byłem trochę zażenowany spojrzeniami, jakie - w większości pijani - goście klubu kierowali w naszą stronę, aczkolwiek czułem też wdzięczność za samo to, iż ustępowali mi z drogi. Było już zbyt późno, by ktokolwiek zadawał sobie trud zagadywania do właściciela, wszyscy woleli się bawić i pić alkohol strumieniami. 
   Przez chwilę żałowałem, że jeszcze nic nie wypiłem. Gdybym skusił się wcześniej choć na jedno piwo, mógłbym spokojnie wsadzić ją do taksówki i nie mieć przy tym wyrzutów sumienia. Tymczasem wolałem dyskretnie odwieźć ją do domu, niż powiadomić o jej stanie Naruto, który pewnie dostałby szału.
   - Cholera - burknąłem, wkładając mnóstwo siły w to, by utrzymać ją jedną ręką, a drugą sięgnąłem po kluczyki do auta. Nacisnąłem czerwony przycisk, a na całym parkingu rozległ się dźwięk oznaczający, iż Jeep jest już otwarty. 
   Podrzuciłem Sakurę w ramionach tak, ażeby jej nie upuścić, po czym powoli zacząłem otwierać drzwi od strony pasażera, używając do tego najmniej odpowiedniej części ciała - łokcia. Po usilnych próbach ustąpiły, a ja obiecałem sobie, że nigdy więcej nie będę bawił się w niańkę. Tym bardziej młodych prostaczek, które najwyraźniej rzadko miały styczność z alkoholem.
   Delikatnie ułożyłem kobietę na siedzeniu, pilnując, żeby się nie obudziła. Brakowało mi tylko jej bezsensownej paplaniny. Szybko zapiąłem pas wokół jej ciała, a kilka sekund później siedziałem już na miejscu kierowcy. 
   Odetchnąłem głęboko, kładąc ręce na kierownicy.
   Oszalałem. Definitywnie. Zamierzałem właśnie odwieźć do domu niemalże obcą dziewczynę, która tak wiele razy zalazła mi dziś za skórę. I bynajmniej nie robiłem tego ze względu na Naruto, a na jakieś chore myśli kłębiące się w mojej głowie. Tak, jakbym chciał być za nią odpowiedzialny. Oczywiście, przecież nie mam do roboty nic lepszego od bycia szoferem.
   Zerknąłem na nią kątem oka i niemal od razu tego pożałowałem. Jej zarumienione, z pewnością rozgrzane policzki zmieniły się w pucołowate pagórki, co dodawało kobiecie sporo uroku. Różowe pasma włosów rozlały się wokół jej głowy, a ciepły oddech, wypuszczany z lekko rozwartych ust drażnił moją skórę.
   - Jesteś o wiele ładniejsza, kiedy śpisz - stwierdziłem, machinalnie unosząc kącik ust w półuśmiechu. 
   Mlasnęła, jakby jej druga, trzeźwa i uśpiona osobowość chciała poinformować mnie o głębokim niezadowoleniu.
   Zmusiłem się do spojrzenia na drogę. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem z piskiem opon, domyślając się, że mojej towarzyszki nie obudzi nawet zespół bębniarzy rodem z Afryki. 
   Ostatecznie odwiezienie jej nie było najgorszym pomysłem. Wystarczyło odstawić ją do łóżka, a potem sam mogłem ulotnić się do domu, nie przejmując się tą chlejącą w klubie hałastrą. Nie, żebym specjalnie się od nich różnił, ale nie byłem dzisiaj w nastroju do imprez. Nadal nie zdołałem uporządkować sobie w głowie kolejnych punktów planu, który wręcz prosił się o zrealizowanie. Wiedziałem, że działanie na własną rękę było problematyczne, ale wolałem to, niż niepotrzebne ostrzeżenia ze strony Kiby, czy głupie wybryki Naruto. Z samego rana musiałem odwiedzić Itachiego. Nie składałem mu wizyty już od ponad tygodnia, za co - znając mojego brata - i tak nie oberwę. 
   Zabawne.
   Sam dla siebie byłem bardziej krytyczny, niż mój brat kryminalista.
   Z każdą minutą przemierzałem kolejne ulice Tokio, pogrążony w głębokiej zadumie. Momentami zapominałem nawet o obecności kobiety, która w tym stanie naprawdę była dość znośna. Już miałem wciskać pedał gazu i rozpędzić jeepa do setki, kiedy poczułem w kieszeni spodni wibracje. 
   Sięgnąłem po komórkę i odebrałem, nawet nie zerkając na wyświetlacz.
   - Sasuke? Gdzie jesteś?! Miałeś zaraz wrócić! 
   Głąb.
   - Jestem...
   - SAKURA-CHAN ZNIKNĘŁA! - poinformował mnie z wyraźną paniką w głosie. - Zniknęła! Sasuke, potrzebuję twojej pomocy. Sakura-chan nie powinna przesadzać z alkoholem, ma bardzo słabą głowę, a potem robi głupie rzeczy. Wyszła na chwilę do łazienki, a nie ma jej już bardzo długo! SASUKE! Dlaczego ty milczysz?
   Zdążyłem zauważyć, że ma słabą głowę. Naruto również nie brzmiał trzeźwo.
   - Przymknij się i posłu...
   - A JEŚLI KTOŚ ZROBI JEJ KRZYWDĘ?! - wrzasnął, przestając najwidoczniej myśleć racjonalnie. - Przecież ona ledwo trzymała się na nogach! W ogóle nie rozumiem, jak mogłyście spuścić z niej wzrok! Słuchaj, Sasuke, przeszukaliśmy cały klub i nigdzie jej nie ma. To naprawdę poważna sprawa!
   Z pewnością.
   - Powiedziałem przestań panikować - odparłem obojętnie, skręcając w kolejną uliczkę Tokio. - Jest bezpieczna.
   - Jak mam nie panikować! Ty nic nie rozumiesz. To nie tak, że jestem nadopiekuńczy... - Oh, z zdecydowanie nie jest. - Zaraz, moment. Jak to jest bezpieczna?
   Sukces. W końcu jego niewielki móżdżek włączył się do działania.
   - Jest ze mną.
   Uzumaki milczał dłuższą chwilę, próbując zapewne przetrawić moje słowa.
   - Jak to... z tobą?
   Chociaż byliśmy już spory kawałek do Rendanu, poczułem na sobie zszokowane spojrzenia całej bandy, która wciąż tam przebywała.
   - Normalnie.
   - Możesz przestać odpowiadać półsłówkami? - zirytował się.
   Wrócił mi humor.
   - Mogę - przytaknąłem bezczelnie.
   Czułem, jak blondyn gotuje się ze złości.
   - Co ty robisz z Sakurą?! 
   - Jadę.
   - Gdzie jedziesz?!
   - Do domu.
   - SASUKE!
   Zabawa w kotka i myszkę nadzwyczajnie mi się spodobała, ale postanowiłem ulżyć jego cierpieniom.
   - Spokojnie, głąbie. Spotkałem ją przy łazience. Powiedzmy, że zachowywała się dość... nadzwyczajnie - wyjaśniłem, znacznie umniejszając skali jej czynów. - I tak jechałem do domu, więc zabrałem ją ze sobą. Wysadzę ją po drodze.
   Naruto chyba nie mógł uwierzyć w moje słowa, bo milczał bardzo długo.
   - To dość wspaniałomyślne z twojej strony - stwierdził z nutą podejrzliwości. - Jeśli dotkniesz Sakury-chan, to cię zabiję. Zdajesz sobie z tego sprawę?
   Wywróciłem teatralnie oczami.
   - Wyluzuj. Powiedzmy, że preferuję żywsze kobiety - odparłem, zerkając kątem oka na śpiącą Haruno.
   Dostrzegłem w kąciku jej ust ślinę, toteż z trudem stłumiłem śmiech.
   - Dobra, to, ten... zaraz tam będziemy i...
   - Kompletnie oszalałeś? - mruknąłem z rozdrażnieniem. - Jesteście wszyscy pijani. Nie psujcie sobie imprezy. Powiedziałem, że wszystko będzie w porządku, to będzie. Zaufaj mi, młotku.
   Oczami wyobraźni dostrzegłem sceptyczną minę i masę walczących ze sobą emocji na twarzy swojego kumpla, jednakże wiedziałem, że się przełamie.
   - No dobra. Dzięki.
   - Do usług - odparłem z rozbawieniem, zerkając w boczne lusterko. 
   Nawet o pierwszej w nocy Tokio tętniło życiem. W wielu domach nadal paliły się światła, a auta pędziły jak oszalałe. 
   Cholera. Domy! 
   - Naruto, jeszcze jedno - zacząłem, wzdychając ciężko. - Gdzie ona mieszka?

***

   Naruto to uparty idiota, który nie zważa na zdanie innych osób.
   Tak samo było w tym przypadku. Niby dlaczego dziewięcioletnia dziewczynka musiała umieć jeździć na rowerze? A może ja chciałam być inna niż moje koleżanki? Może uważałam, że istnieją znacznie lepsze formy spędzania czasu?
   To nieistotne. I tak nie miałam nic do gadania, bo Uzumaki nie dałby sobie spokoju, gdyby nie osiągnął zamierzonego celu. Po raz enty zaczął biec zaraz za moim rowerem, pchając go do przodu. Oczywiście, gdy już wystarczająco się rozpędziłam, postanowił go puścić.
   - Uważaj, Sakura-chan! - wrzasnął, a przez moje uszy przeszło nieprzyjemne echo. - Musisz tylko utrzymać równowagę!
   Łatwo powiedzieć. Pojazd chwiał się na wszystkie strony, a droga, którą wybrał Uzumaki, była zapełniona dziurami. Nim się obejrzałam, wjechałam wprost w wielki dąb, a zaraz potem wpadłam do rowu.
   Później już tylko czułam ból w okolicach skroni. Musiałam nabić sobie porządnego guza.
   - SAKURA-CHAN! 
   Sakura-chan.
   Sakura.
   Sakura...


   Głos blondyna powoli się rozmył, zmieniając nieco barwę. Ktoś nawoływał moje imię, ale nie był to już ten sam mężczyzna. Powoli otworzyłam oczy, od razu wpadając w wir czarnych, hipnotyzujących tęczówek.
   Czyżbym umarła?
   - Kim ty jesteś? - zapytałam, słysząc, że mój głos brzmi nieco dziwnie.
   Nie, ja burczałam, a nie mówiłam. 
   Mężczyzna uśmiechnął się z wyraźnym rozbawieniem.
   - Nie poznajesz faceta, którego jeszcze niedawno próbowałaś pocałować?
   Zmrużyłam powieki. Próbowałam go pocałować? Kiedy? Przecież zapamiętałabym, że chciałam pocałować takiego przystojniaka.
   - Pocałować?
   Westchnął, widząc moją nierozgarniętą minę. 
   - Możesz stać? - zapytał, powoli opuszczając mnie na ziemię. 
   Zachwiałam się, jednakże z jego niewielką pomocą udało mi się złapać pion. Powoli zaczynałam rozumieć sytuację. Upiłam się. Bardzo się upiłam, dokładniej mówiąc. 
   - Gdzie masz klucze? - zapytał, przyglądając mi się z zażenowaniem.
   Wskazałam podbródkiem na torebkę, opierając głowę na jego ramieniu. W tej samej chwili dobiegł mnie zapach męskich perfum. Tych, które czułam już dzisiaj tak wiele razy.
   - Sasuke - szepnęłam wprost w jego szyję. 
   Parsknął z rozbawieniem.
   - Miło, że sobie przypomniałaś - przyznał, przekręcając kluczyk w drzwiach. Chwilę potem staliśmy już w przedpokoju, chociaż z wielkim trudem udało mi się przejść tych kilka metrów bez zaliczenia upadku. - Trafisz sama do łóżka? - zapytał, marszcząc brwi.
   Kiwnęłam głową, choć nie do końca byłam pewna, czy rzeczywiście sobie poradzę. Chciałam tylko, żeby jak najszybciej się stąd ulotnił. Skompromitowałam się już wystarczająco, co zapewne będzie mi wypominane przez najbliższych kilka miesięcy. 
   Powoli puściłam jego ramię, starając się samodzielnie stawiać kroki. Przypominało to trochę naukę chodzenia u rocznego malucha, z tą różnicą, że dziecko nie chwiało się na wszystkie strony aż do tego stopnia. W końcu oparłam się o próg drzwi, które prowadziły do salonu. Miałam wrażenie, że przeszłam maraton. Powoli odwróciłam głowę, czego zaraz pożałowałam. Uchiha stał zaledwie kilka kroków za mną, wyraźnie ubawiony.
   - Nie śmiej się - ofuknęłam go, czując, że zaczyna kręcić mi się w głowie. - Oj...
   Byłam bardzo bliska spotkania z podłogą, jednak Sasuke szybko zjawił się obok i po raz kolejny wziął mnie na ręce.
   Co za wstyd...
   Miałam już dość trzymania fasonu. Udawanie na nic nie mogło się zdać, a ja z każdą chwilą czułam się gorzej. Położyłam czoło na jego ramieniu, po raz kolejny rozkoszując się niespotykanym zapachem.
   - Który pokój? 
   - Na lewo - wymamrotałam, mocniej zaciskając dłonie wokół jego karku.
   Sasuke Uchiha znajdował się właśnie w naszym mieszkaniu. Nie, żebym wstydziła się życia w kilkudziesięciu metrach kwadratowych, tym bardziej z własną przyjaciółką, ale miałam nadzieję, że jeśli już w ogóle będzie musiał nas odwiedzić, to zrobi to w nieco dogodniejszych warunkach.
   Zaczęłam wracać do rzeczywistości dopiero w momencie, gdy doznałam miłego uczucia, wywołanego połączeniem się pleców z miękkim łóżkiem. Odruchowo zapaliłam lampkę, która stała na jednym ze stolików nocnych, po czym przeniosłam spojrzenie na swojego wybawiciela. 
   - Dziękuję - wydusiłam, bo tego wymagała ode mnie kultura. - Zazwyczaj...
   - Już mówiłaś - zapewnił mnie, przykucając przy łóżku, by zrównać się ze mną spojrzeniem. - Prześpij się.
   Zagryzłam wargę, po czym przytaknęłam.
   Czy ja zawsze musiałam narobić sobie obciachu już na pierwszym spotkaniu?
   - Pójdę już - oznajmił, powoli podnosząc się do pionu.
  Nie. Nie chciałam, żeby sobie poszedł! Nie do końca kontrolując to, co robię, mocno złapałam jego dłoń. 
   W jego hebanowych oczach, którymi cały czas mi się przyglądał, pojawiło się zdziwienie zmieszane z powątpiewaniem. Może i był dupkiem, ale był też jedyną opoką w tym momencie.
   A propos. Czy nie jest zastanawiające to, dlaczego to właśnie on przywiózł mnie do domu? Obiecałam sobie, że zrugam zarówno Ino, jak i Naruto przy kolejnym spotkaniu.
   - Zostań - szepnęłam.
   Do tego wszystkiego dochodził fakt, iż bałam się zostać sama w pustym mieszkaniu, w którym notabene miałam spać dopiero pierwszą noc. Co za kompromitacja! Po pijaku prosiłam niemalże obcego faceta o to, by położył się obok mnie. Ale... nie mogłam inaczej. Bałam się samotności. Bałam się tego, że znowu zostanę sama.
   Idiotka.
   - Sakura, nie sądzę...
   - Proszę, Sasuke! - jęknęłam błagalnie. - Ładnie proszę.
   Uniósł brwi, próbując chyba ukryć wiele sprzecznych uczuć, jakie teraz nim zawładnęły. Długo wpatrywał mi się w oczy, nim usłyszałam głośne westchnienie, oznaczające poddanie się.
   - Dobrze - odrzekł w końcu, wyswobadzając dłoń z mojego uścisku.
   Zarumieniłam się.
   Nawet nie orientowałam się w tym, że cały czas ją trzymałam. Uchiha powoli ściągnął buty, po czym położył się tuż obok mnie. 
   Posłałam w jego stronę figlarny uśmiech.
   - Jako Matka Teresa wydajesz się nieco fajniejszy - oceniłam.
   Zaraz potem odwróciłam się plecami do niego. Czułam napór jego ciała na moją osobę. Pojawiające się mimowolnie myśli starałam się zagłuszyć, udając, że obraz wiszący nad zasłoniętym oknem należy do tych ciekawszych dzieł.
   Ową czynność przerwał mi dopiero gorący oddech, jakim Sasuke drażnił moją skórę. Powoli nachylił się nad moim uchem, niemalże stykając wargi ze skórą. Poczułam ciarki na całym ciele.
   - Sakura - wyszeptał, co zabrzmiało niemalże jak mruczenie. - Zgaś lampkę.
   Zalała mnie fala gorąca, jednak zachowując resztki zdrowego rozsądku, grzecznie wykonałam jego polecenie. 
   Przez chwilę leżałam w bezruchu, jednak Uchiha po raz kolejny mnie ożywił - kładąc dłoń na mojej talii. Dłoń, którą zaraz ścisnęłam, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co robię.
   Nie byłam w stanie ocenić, co działo się potem. Moje powieki spokojnie opadły, zakrywając zielone tęczówki, a równomierny oddech mężczyzny sprawił tylko, że szybciej oddałam się w objęcia Morfeusza.





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Mam dzień opóźnienia i bardzo was za to przepraszam, ale jak to mówią - sobota czasami niszczy ludzi! W każdym razie, zebrałam się w sobie i dodałam go dzisiaj <3

Mam nadzieję, że się spodoba! :D

BTW, widziałam wasze wpisy w ,,linkach" i obiecuję, że zapoznam się z blogami lada dzień, po prostu muszę znaleźć trochę czasu, bo w szkole chcą nas zamęczyć ;/

Buziaki!

 






8 komentarzy:

  1. Jeden z zdecydowanie lepszych blogów z jakimi miałam styczność. Boże kobieto jesteś świetna. Postać Sakury, jej uroda, charakter, zachowanie, idealne! Jest moją ulubioną postacią i bardzo się cieszę, że przedstawiłaś ją w taki sposób. Jedyna rzecz jaka mi nie odpowiadała to.... jej ubiór na tą imprezę, moje wyobrażenie jej outfit-u nie było zbytnio ładne ale coś czuje, że twarz tej dziewczyny i jej wewnętrzny urok i tak mocno przyciągał spojrzenia płci przeciwnej. Sasuke, oh Sasuke jak to napisałaś "perfekcyjny" a w postaci "Matki Teresy" niezwykle uroczy.
    Wyczekuje następnej notki i mam nadzieje, że pojawi się szybko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, u mnie podobnie, jeśli chodzi o outfit Sakury! Ale to nie jej codzienna stylówa, wręcz przeciwnie, więc spokojnie :)!

      W sobotę, tym razem punktualnie! ;)

      Usuń
  2. JA SIĘ PO PROSTU ZAKOCHAŁAM, NAPRAWDĘ. Te momenty Sasuke i Sakury sprawiają, że aż mi się mordka cieszy. Poza tym, w większości blogów znajduje się mnóstwo literówek, powtórzeń i innych dupereli, ale tutaj nie ma niczego podobnego. Cała historia cholernie mi się podoba no i, ja się po prostu nie mogę doczekać soboty:D
    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z rozdziału na rozdział ta historia zaczyna mi się podobać coraz bardziej i bardziej! Do tego dobrze dobierany podkład muzyczny... chcę więcej tego opowiadania!
    Najlepszy moment to zdecydowanie rozmowa Sasuke i Naruto przez telefon- śmiałam się na głos. :D
    Właśnie, propo dialogów- naprawdę mi się podobają, są realistyczne, oddają właściwie charaktery bohaterów.
    Sakura, która nie jest przeze mnie specjalnie lubiana w M&A, tutaj mnie nie irytuje (WIELKI PLUS), a Sasuke... jest kwintesencją siebie- gburowaty, bezczelny cham, ale jednak z jakąś nutą człowieczeństwa (JESZCZE WIĘKSZY PLUS, bo kocham tego gościa! xD), tak to ujmijmy. :D Shikamaru i Temari- to ja lubię. :D Charakter Naruto idealnie oddany. Kiba i Ino...? Może być coraz ciekawiej!
    Z niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział. ;)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  5. Elo melo we burdelo, czyli Shori melduje się na posterunku! xD
    Autentycznie zauroczyłam się tym blogiem i wiedz, że od dnia dzisiejszego będę dodwała komcie pod każdą notką, będę jak prześladowca, którego gorący oddech czujesz na karku. Ewentualnie starym zboczeńcem z autobusu, cieszysz się? ^-^

    Aczkolwiek notka/i!
    Przeczytałam wszystkie dopiero dzisiaj i pokochałam to opko od pierwszego wejrzenia z czterech bardzo istotnych powodów:
    1. Język i styl pisania - po prostu świetne! Błędy zdarzają się rzadko, a jak już są to niewielkie.
    2. Nastrój - ostatnio panuje moda na jakieś depresyjne, psychiczne blogi SasuSaku (i nie tylko), których czytać nie znoszę. Wolę coś lekkiego i romantycznego, a nie ciągłe depresje, krew i ból. Chwała Ci za to, że wybrałaś taki klimat!
    3. Dodawanie rozdziałów - łał, kobieto! Ty to masz tempo! Z tego, co rozszyfrowałam dodajesz rozdziały co tydzień w sobotę, a ich długość jest porażająca! (Jak ty to robisz? ;-; Ja siedmio-stronowy rozdział w Wordzie piszę miesiąc...)
    4. Wszystkie paringi są takie, jakie być powinny! Czyli SasuSaku, NaruHina, ShikaTema i (ale chyba tylko chwilowo) KibaHana (chociaż jakby się spiknął z Ino, to też bym nie miała obiekcji xd).

    A przechodząc do samych notek:

    #1
    Przeprowadzki są trudne. Sama się raz przenosiłam i tyle z tym rabanu, że główka mała ;---;
    Łoł, łoł, łoł! O,o
    Czy ja tu widzę jakies podteksty NaruSaku? Z góry mówię, że ten paring jest tak źle dobrany, jak to tylko możliwe i nie akceptuję go w żaden sposób, więc jak Naruto zostawi Hinatę dla Sakury, a Sakura przecież będzie miała go gdzieś, bo kręci z Saskiem, to osobiście się policzymy... Tak, to jest groźba!

    #2
    Sasuke taki dupkowaty, Sakura taka odważna, Sasori taki roześmiany, Shori taka uchachana xD Przepraszam, ale trochę wali mi na bęben, więc piszę jak przeciwieństwo tego, jaka jestem zazwyczaj xd
    Ino wpadł w oko Sasuś? Haa! Gówno, on jest już zajęty, ha ha haa! Tylko on sam jeszcze o tym nie wie xDD

    #3
    Dlaczego uchlana Sakura jest zawsze taka śmiszna? xd
    Nie dość, że się do Sasuke przystawiała (i prawie się pocałowali, ale idiotka musiała usnąć ;_;), to jeszcze zataczała się jak menel i ogólnie nie mogła ustać na własnych nogach xD
    Sasuś taki dobroduszny, odwiózł dziewoję do domu! (Pytanie: skąd miał adres? O,o)
    Scena (na)łóżkowa była taka... taka urocza x3 Chociaż cały czas trzyma się mnie wrażenie, że to się stało za szybko. Ale bez urazy, to pewnie chodzi o indywidualny gust. Po prostu lubię, kiedy uczucie rozwija się powoli, z czasem. A jak już się rozwinie, to sceny namiętności zwalają x nóg. Taki tam... fetysz :v

    Mimo wszystko, kochana, przygotuj się na krytykę z mojej strony, bo - co prawda, to prawda - lubię słodzić, ale nie do przesady. Poza tym, każde opowiadanie internetowe (i nie tylko) ma swoje wady. I ani ty, ani ja nie jesteśmy co do tego wyjątkami, niestety xd Chociaż, jak tak patrzę, to Twojemu opku bliżej do ideału niż mojemu ;-;
    Ale cóż, życie!

    Weeeny życzę i wytrwałości w pisaniu!
    Nowa czytelniczka
    Shori

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w naszym gronie! I bardzo się cieszę, że (przynajmniej póki co) się podoba! Spróbuję sprostać, hehe :D

      Usuń