sobota, 14 lutego 2015

#2 Przewrotne pierwsze razy


   Po kilku godzinach bardzo żałowałam, że zgodziłam się iść na tę imprezę. Ino przed wyjściem zdążyła przebrać się pięć razy. Co jednak denerwowało mnie bardziej, prezentowałam się przy niej jak modowa porażka. Spójrzmy na to obiektywnie: rozpuszczone blond włosy, długie nogi, obcisła sukienka uwydatniająca wszelkie atuty, wysokie louboutiny i uroda wrodzona, kontra różowe włosy spięte w kucyka, czarne rurki, wygodne adidasy i obszerna, szara bluza z kapturem? Cóż, miażdżyła mnie już na starcie.
   Nie, żebym kiedykolwiek miała kompleksy stojąc przy niej. Również mogłam się odstawić, ale najkrócej mówiąc: nie miałam na to ochoty. Nawet nie chciałam tutaj przychodzić, po prostu zaciągnęła mnie tu siłą. Bądź co bądź zamierzałam tylko przywitać się z przyjaciółmi, a zaraz potem ulotnić się z klubu. Miałyśmy o tyle szczęścia, że nasz blok znajdował się zaledwie pięćdziesiąt metrów od tego miejsca.
   - Uśmiechnij się, wyglądasz jak śmierć na chorągwi - burknęła mi do ucha, kiedy wchodziłyśmy do "Rendanu". 
   Nie odpowiedziałam, kierując się za nią w czeluście owego miejsca. Dobra, byłam kujonicą. Przez ostatnich pięć lat zajmowałam się wkuwaniem na studia i przebywaniem w domowym zaciszu, kompletnie zaniedbując imprezy. Być może powinnam się teraz nieco rozluźnić, zamiast marnować kolejne lata życia? Praca nie przeszkadzała mi w dobrej zabawie. 
   - Sakura! Ino! - usłyszałam za plecami głos Hinaty, toteż natychmiast się odwróciłam. - Cholera, jak ja się stęskniłam! - pisnęła, rzucając mi się w ramiona.
   Zazwyczaj czułam się głupio podczas takich sytuacji, ale tym razem mogłam ją ściskać nawet przez kilka minut. I pewnie bym to robiła, gdyby zaraz nie postanowiła przywitać się też z Yamanaką. Szybko zlustrowałam ją wzrokiem, rozumiejąc od razu, że niewiele się w niej zmieniło. Rurki, buty na koturnie i zwyczajna bluzeczka bez dekoltu.
   - Świetnie wyglądasz - pochwaliłam, posyłając w jej stronę ciepły uśmiech.
   Machnęła ręką.
   - Poczekaj, aż zobaczysz...
   Nie dane jej było skończyć, bo ktoś wrzasnął mi wprost do ucha. Ba! Ten ktoś zrobił to tak intensywnie, że jeszcze tylko kilka decybeli i straciłabym jeden ze zmysłów.
   - Haruno! - Powoli odwróciłam głowę i dostrzegłam przed sobą duże, przeszywające tęczówki. Zaraz potem otaksowałam spojrzeniem całą resztę - piękna blondynka o zielonych oczach, ubrana w białą bokserkę, a także czarne rurki, szpilki i skórzaną kurtkę. Jej włosy tradycyjnie były spięte w cztery kucyki, a usta układały się w szeroki uśmiech. - Wyglądasz jak lumpiara!
   Stara, dobra Temari. 
   Byłam zbyt podekscytowana jej obecnością, żeby wdawać się w dyskusje. Zaczęłam ją ściskać i pewnie trwałoby to jeszcze dłużej, niż w przypadku Hinaty, gdyby ktoś nie odchrząknął. Dopiero wtedy wychwyciłam wzrokiem brunetkę, która stała zaraz za nią. Ubrana była w króciutkie, fioletowe szorty, pasiasty top i rzymianki. Jej długie, ciemne włosy opadały na ramiona, a brązowe oczy taksowały mnie na wylot.
    - Nie, żebym narzekała, ale też chętnie bym się przywitała.
    - Tenten! - zaszczebiotałam, unosząc kąciki ust w jeszcze szerszym uśmiechu, niż dotychczas. Bez wahania rzuciłam się w ramiona także jej, szczęśliwa, że nasza wielka piątka w końcu znowu jest razem. - Tęskniłam za wami jak cholera.
   Temari parsknęła, krzyżując ramiona pod piersiami. Standardowo.
   - Przetrwałyśmy pięć lat. Będzie to trzeba dzisiaj opić - stwierdziła, podrygując do muzyki, która właśnie leciała z głośników. 
   Miała rację. Wytrzymałyśmy pięć lat rozłąki, a to już można nazwać tylko prawdziwą przyjaźnią. Zaczęłam rozglądać się po klubie w poszukiwaniu wolnych miejsc, ale ciężko było takowe dostrzec. Klub urządzony był w odcieniach fioletu, a pomimo jego olbrzymiej wielkości, w środku panował niezły ścisk. 
   - Ciężko będzie znaleźć dobre miejsca - stęknęłam.
   Towarzyszki, które dołączyły do nas przed chwilą, jedynie po sobie spojrzały. Spodziewałam się, że to Sabaku wyjaśni mi o co chodzi, ale wyręczyła ją w tym Tenten.
   - Ty naprawdę myślisz, że w klubie Naruto musiałabyś zająć zwykłe miejsce? - zapytała, delikatnie przekrzywiając głowę. W jej oczach dostrzegłam odrobinę politowania. - Nasza ekipa ma tutaj swoje własne miejsce, dla VIP-ów. 
   No tak. Czasami powinnam się zastanowić. 
   Nim jednak dodałam coś jeszcze, Ino pisnęła z zachwytem.
   - Mamy tu nawet swoje własne miejsca? Bajerancko! - wypaliła z entuzjazmem, po czym uraczyła mnie porządnym kuksańcem w bok. - Sakura, co ty na to, żeby nas oprowadziły?
   Tak, jakbym miała cokolwiek do powiedzenia.
   Kiwnęłam więc głową, a w odpowiedni Hinata posłała w moją stronę życzliwy uśmiech.



   Nie zaufam im nigdy więcej. Nigdy, nigdy więcej.
   Gdy Ino i Tenten już się dobrały, nie można było nad nimi zapanować. Uznały oczywiście, że trzeba pokazać nam calutki klub, od deski do deski. I o ile spodziewałam się tego, że Temari odpuści sobie tę wycieczkę już na początku, tak zdrada Hinaty mnie dotknęła. Obie obiecały, że będą czekały ,,tam gdzie zawsze", a ja musiałam przez piętnaście minut pałętać się za super-duetem niczym cień. 
   Z zewnątrz ,,Rendan" nie wywierał na obserwatorach takiego wrażenia, jakie sprawiało jego wnętrze. O ile przyciągał do niego wielki, neonowy napis i sporo reklam w mediach, o tyle w środku niczego nie dało się zignorować. Klub został urządzony głównie w odcieniach fioletu i miałam wrażenie, że Naruto zrobił to umyślnie - wiedział, że to mój ulubiony kolor od niepamiętnych czasów. Na dole znajdował się podłużny bar, mnóstwo stolików, parkiet i dj-ka. Kiedy zaś wchodziło się na balkon, można było skręcić do pomieszczeń dla VIP-ów i pracowników, bądź też w stronę kanap. Prawdopodobnie to właśnie tam znajdowało się nasze tajemnicze miejsce.
   Na szczęście, zwiedzanie nie trwało wiecznie. W końcu zaczęłyśmy kierować się do najciekawszej części klubu, gdzie ponoć znajdował się nasz stolik. I faktycznie - już z daleka dostrzegłam dziewczyny w towarzystwie Nejiego i Choujiego, który tradycyjnie pożerał paczkę chipsów. 
   Chwilę później, gdy już się z nimi przywitałam, rozsiadłam się na jednej z kanap. Starałam się chociaż zachowywać pozory kultury, podczas gdy moja przyjaciółka - nie przejmując się kompletnie niczym - rozsiadła się na meblu w najlepsze. Syndrom księżniczki. Zamiast wtrynić się do ich rozmowy, niecierpliwie rozglądałam się na wszystkie strony w poszukiwaniu znajomej blond czupryny. Stęskniłam się za tym głupkiem bardziej, niż ktokolwiek był to sobie w stanie wyobrazić. I tak widywałam się z nim znacznie częściej, niż z resztą. Zawsze znalazł sposób na to, by kupić bilet i przylecieć na weekend do Nowego Jorku, choć nie były to najtańsze rzeczy. Chyba byliśmy od siebie w pewien sposób uzależnieni.
   - Zaraz przyjdą - obwieścił Hyuuga, siadając zaraz obok mnie. Zerknęłam na niego i dopiero teraz zrozumiałam, że też nie jest specjalnie zainteresowany dyskusją. Prawdę mówiąc, był nieco blady, a pod jego oczami można było dostrzec ciemne ślady. - Mam tu coś?
   Wyrwał mnie z zamyślenia. Skonfrontowałam się z nim spojrzeniem i dopiero wtedy zrozumiałam, o co mu chodzi. Pokręciłam przecząco głową, podwijając rękawy bluzy. Temperatura w klubie musiała być naprawdę wysoka.
   - Wyglądasz na zmęczonego - oceniłam.
   - Tak, ostatnio miałem sporo pracy.
   - Wybory? - upewniłam się, choć nie było to koniecznie. Wiedziałam, że Neji startował na radnego i ostatecznie udało mu się wygrać. Nie wiedziałam tylko, czy zawdzięczał to faktycznie sobie, czy znanemu nazwisku. Jego ojciec był lata temu burmistrzem Tokio. - Jak nowa posadka?
   Parsknął śmiechem, wyłapując rozbawienie w moim głosie.
   - Nie jest tak źle. To znaczy, nie byłoby, gdyby chodziło tylko o pracę - odparł, zerkając sekretnie na Tenten. - Moja dziewczyna miała ostatnio mnóstwo roboty. Jej zadaniem było zaprojektować nowy dom dla samego burmistrza, a wyniki tego przedsięwzięcia miały zostać zrecenzowane w ,,Chikarze".
   - Oh, rozumiem.
   Tenten była niezwykłym architektem. Od zawsze miała smykałkę do dekorowania wnętrz, a że była uzdolniona - nie musiała nawet specjalnie się wysilać, by dostać się na studia. Jej problem polegał niestety na tym, że była strasznie niezdecydowana. Nim ostatecznie wybrała któryś ze swoich pomysłów, nawijała o nim kilka dni i pytała o zdanie wszystkich wokół. Po pięćset razy. 
   - Tak czy siak, skończyło się dobrze - dodał uspokajająco, biorąc porządny łyk piwa z butelki. - Projekt nie tylko się spodobał, ale został bardzo pozytywnie zrecenzowany. Przez jedną z najostrzejszych i najbardziej cenionych dziennikarek w kraju.
   Westchnęłam.
   - Temari Sabaku - rzuciłam, zerkając na przyjaciółkę.
   Neji tylko kiwnął głową, a zaraz potem wyłożył się na oparciu kanapy. Podejrzewałam, że przydałaby mu się teraz długa kąpiel i drzemka, a nie wizyty w klubie. Zanim jednak zdążyłam podzielić się z nim tą myślą, ktoś zasłonił mi oczy. 
   Nawet nie musiałam zgadywać, kto taki. Intensywny zapach męskich perfum powiadomił mnie, kim jest ów przybysz. 
   - To nieładnie nachodzić kobietę od tyłu. 
   - To dobrze, że zdaje sobie pani z tego sprawę - odrzekł Uzumaki, po czym bez wahania przeskoczył przez oparcie kanapy. 
   Nie zdążyłam się nawet odezwać, a on przyciągnął mnie do siebie i zamknął w żelaznym uścisku. Głupek. Zacisnęłam dłonie na jego czarnej koszulce i mocniej wtuliłam głowę w rozgrzane ramię blondyna. Zupełnie tak, jak pięć lat temu. Czułam się dokładnie tak samo - bezpiecznie i spokojnie. Jakby Naruto w każdej chwili mógł mnie ochronić. 
   - Hej, może ja też chciałbym się z nią przywitać? - odezwał się Shikamaru, a ja zerknęłam na niego kątem oka. 
   Stał obok Ino, więc najwyraźniej z nią już zdążył porozmawiać. Wyglądał na kompletnie znudzonego. Jak zawsze. Trzeba było jednak przyznać, że trochę się zmienił - optycznie wyglądał na większego, więc musiał sporo czasu spędzać na siłowni. Poza tym, zapuścił lekki zarost, co dodawało mu mnóstwo uroku. I dopiero gdy już przywitałam się z Narą, zdałam sobie sprawę, że nie przyjrzałam się Naruto. Przeniosłam na niego wzrok i wówczas zrozumiałam, że on też się zmienił. Wyprzystojniał, a jego ciało nie przypominało już budową nastolatka - był umięśnionym, potężnym facetem, który od razu przywoływał na myśl sportowca. Istniała jednak rzecz, która pozwoliła mi pamiętać o tym, że to ten sam kretyn, który przez lata mnie nagabywał.
   Jego oczy. Błękitne, niewinne tęczówki dzieciaka.
   - Jesteś jeszcze ładniejsza niż kiedyś, Sakura-chan!
   Obdarzyłam go wdzięcznym uśmiechem, po czym zajęłam swoje poprzednie miejsce. Byliśmy już niemal w komplecie i to czyniło mnie naprawdę szczęśliwą. Odetchnęłam głęboko, szybko przejeżdżając spojrzeniem po całej ekipie. Tenten wtulała się w ramiona Hyuugi, Shikamaru i Temari sprzeczali się o jakąś błahostkę, Hinata była strasznie zaabsorbowana rozmową z Choujim, Naruto przyglądał mi się w milczeniu, a Ino...
   Ino była smutna.
   I to uderzyło we mnie niczym potężna fala. Na jej twarzy widniał uśmiech, starała się wtrynić w dyskusję i jak zwykle być duszą towarzystwa, ale coś jej w tym przeszkadzało. Wokół blondynki niemal wytworzyła się ponura aura, która ostrzegała potencjalnych rozmówców, żeby się nie zbliżali.
   Zrozumiałam dlaczego.
   - Gdzie Kiba? - zapytałam bez wahania, wbijając spojrzenie w Naruto. Odrobinę zaczął mnie irytować z tym swoim wierceniem mi dziury w policzku. 
   Wzruszył ramionami.
   - Nie wiem, nie pilnowałem go.
   Uniosłam zdawkowo brew i już otwierałam usta, by mu odpyskować, gdy odezwał się Shikamaru.
   - Pewnie siedzi przy barze z Hanabi.
   Temari natychmiast zgromiła go spojrzeniem, ale było już za późno. Przy stoliku zapanowała niemal grobowa cisza, a wszyscy powstrzymywali się od patrzenia na Yamanakę. Wiedziałam jednak, że Nara zrobił to umyślnie. Ja też nie zapytałam o niego bez powodu. Znaliśmy Ino lepiej niż reszta i wiedzieliśmy, czego oczekuje. Wszystko, czego pragnęła, to normalność. I chociaż nie byłam pewna, czy faktycznie pogodziła się z przeszłością, to ponad wszystko starała się stwarzać takie pozory. Właśnie dlatego wszyscy powinni zachowywać się przy niej normalnie, zamiast unikać tematu Inuzuki jak ognia.
   - Trudno, ominą go najświeższe ploteczki - blondynka machnęła od niechcenia ręką, po czym przeczesała nią swoje gęste loki. - Więc? Macie nam coś do powiedzenia?
   Odnalazłam spojrzenie Shikamaru, który tylko kiwnął do mnie głową. Połknęła haczyk. 
   - Hinatka jest od wczoraj oficjalnie wychowawczynią pięciolatków - rzucił Naruto. 
   Nie uważałam, by był to aż tak ciekawy temat, ale przynajmniej próbował. Spojrzałam na Hyuugę, która od razu się ożywiła. Wpierw entuzjastycznie pokiwała głową, a potem upiła łyk drinka.
   - Tak, dzieciaki wydają się świetne - potwierdziła, podrygując nogą. - Właściwie, nawet jakby nie były, to wszystko jest lepsze od bycia ,,panią na zastępstwa". 
   W duchu się z nią zgodziłam. Od zawsze pragnęła zostać przedszkolanką, a teraz - w końcu - osiągnęła to, czego chciała. Jak większość naszej ekipy. Wyglądało na to, że ja i Ino byłyśmy odrobinę w tyle. Kibie udało się zostać prywatnym detektywem, Choujiemu szefem kuchni, a Shikamaru...
   - Nie jęcz pod nosem, nie ty będziesz musiał się nimi zajmować - żachnęła się Temari. - Poza tym, każda praca jest lepsza, niż posadka programisty.
   No właśnie. Shikamaru był programistą. 
   - Potrzebujemy piwa - zauważył Uzumaki, wykładając nogi na stół. - Trzeba się przyzwoicie zabawić.
   - Ktoś coś mówił o piwie?
   Słysząc szyderczy głos Kiby, natychmiast odwróciłam głowę w kierunku, z którego dobiegał. Tyle tylko, że to nie Kiba przykuł moją uwagę, a dziewczyna idąca przed nim. Szok, jaki przeżyłam, był jednym z większych w moim życiu. Jasne, pamiętałam Hanabi! Młodszą od nas o dwa lata siostrę Hinaty. Dziewczynkę o rumianych policzkach i brązowych włosach upiętych w kucyka. Tę samą, która zawsze tak bardzo chciała wkręcić się do naszego towarzystwa. W tej chwili nie przypominała już tej niewinnej szesnastolatki sprzed pięciu lat. Była piękniejsza nawet od Hinaty. Wyeksponowała długie nogi i spory biust czarną, obcisłą sukienką i wysokimi szpilkami. Jej kasztanowe włosy sięgały pasa, a bystre oczy wodziły w tej chwili po zgromadzeniu. Śniada cera, rumiane policzki i pełne usta, które właśnie wykrzywiały się w sympatycznym uśmiechu. 
   - Miło was widzieć, dziewczyny - przywitała nas, dzięki czemu dowiedziałam się, że nawet głos ma szaleńczo melodyjny.
   I dopiero wtedy spostrzegłam Kibę. Najwyraźniej on też nie próżnował przez ostatnie trzy lata. Wysoki, dobrze zbudowany typ spod ciemnej gwiazdy, sprawiający wrażenie gangstera, z uśmiechem godnym Jamesa Bonda i tajemniczymi znamionami na policzkach. Nawet ja musiałam przyznać, że wyglądał obłędnie. On i Hanabi stanowili całkiem dobraną parę, przynajmniej zewnętrznie.
   Popadłam w takie zamyślenie, że dopiero szturchnięcie Naruto mnie ocuciło. Zerknęłam na niego, a ten tylko zmarszczył znacząco brwi. Wtedy zrozumiałam, o co mu chodziło. W towarzystwie ponownie zapanowała kompletna cisza, a Inuzuka i moja najlepsza przyjaciółka wpatrywali się w siebie bez słowa. Nawet po ich twarzach ciężko było stwierdzić, co kotłuje się w głowach obojga. Co innego, jeśli chodzi o Hanabi - po jej minie wywnioskowałam, że nie ma pojęcia, co się dzieje. Najwidoczniej Hinata postanowiła dotrzymać obietnicy i nie powiedziała swojej siostrze niczego, co tyczyło się tej dwójki. Przeszłość pozostaje przeszłością.
   - Nie jesteś już tylko sympatyczną dziewczynką z domu Hinaty, co? - zagaiłam w końcu, próbując przełamać tę ciężką atmosferę. Chwilę potem wstałam z kanapy i ruszyłam w ich kierunku. Najpierw przyjacielsko przytuliłam dziewczynę, a potem zatrzymałam się przed brunetem. - A ty - żachnęłam się, oskarżycielsko tykając go palcem w klatkę piersiową. - A ty, mój drogi, powinieneś dostać porządnego kopa. Gdzie cię wywiało, gdy byłyśmy tu ostatnio?
   Początkowo wyglądał na skołowanego, jednak w końcu doszło do niego znaczenie moich słów. Zadziałało. Uśmiechnął się nonszalancko i przez chwilę bezczelnie taksował mnie spojrzeniem.
- Chodź tutaj, Haruno - mruknął, przyciągając mnie do siebie. Kiedy już mnie wypuścił, zdawał się być rozdarty. Ostatecznie tylko kiwnął Ino głową. - Przynieśliśmy zapasy - oznajmił, wskazując na kilka skrzynek z piwem, które stały na podłodze.
   Miałam nadzieję, że jakoś pójdzie. Skierowałam swoje kroki w stronę blondynki, która chwilowo zamilkła.
 - Gdzie Sasuke? - zapytała Hinata, rozglądając się z zainteresowaniem po klubie.
   Kiba prychnął.
   - Miał coś jeszcze do załatwienia, zaraz tu będzie - odpowiedział Shikamaru, piorunując Inuzukę spojrzeniem. 
   - Ważne, że w ogóle się pojawi, to będzie dla nas wyróżnienie - odezwała się Temari, wywracając teatralnie oczami. - Zupełnie nie rozumiem, dlaczego każdy szaleje na jego punkcie.
   Tenten zaśmiała się.
   - Może dlatego, że jest piekielnie przystojny, piekielnie zdolny i piekielnie tajemniczy? 
   Wyczułam w jej głosie obojętność zmieszaną z ironią, jednak zamiast się odezwać, po prostu ich słuchałam.
   - Bzdura - żachnęła się Sabaku, przestawiając z nogi na nogę. Zaraz potem wbiła zimny wzrok we mnie i Ino. - Nie spodziewajcie się cudu. Sasuke to gbur, hipokryta i arogant. 
   Hinata westchnęła.
   - Trzeba przyznać, że ma ciężki charakter - zgodziła się, przyglądając się dziewczynie Nary. - Ale na dłuższą metę można go polubić. Jest w porządku - stwierdziła, a Uzumaki pocałował ją za to w czoło.
   W głębi duszy wykonałam wielkiego ,,facepalma". Może przydałoby im się wspomnieć, że już nie jesteśmy w podstawówce? Póki co sprawiali raczej wrażenie rodzeństwa, a nie pary. 
   - Ja go nie polubiłam - sprzeczała się Temari. 
   Tym razem to Naruto parsknął śmiechem.
   - Nie oszukujmy się, nie jesteś specjalnie towarzyską osobą - zauważył, unosząc brwi. - I kłamiesz. Lubisz go. Przynajmniej troszeczkę.
   Sabaku odpowiedziała w dość typowy dla siebie sposób - prychnęła, darując sobie dalszą dyskusję. Korzystając z tego, że wszyscy byli pochłonięci rozmową, ścisnęłam delikatnie materiał sukienki Yamanaki. Spojrzała na mnie, choć jej wzrok zdawał się być odrobinę nieobecny.
   - W porządku?
   Przytaknęła, nie odzywając się nawet słowem.
   Uznałam, że próba ciągnięcia jej za język i tak niczego nie da. Sama musiała to przetrawić. Poza tym, ja też potrzebowałam chwili samotności, by zebrać wszystko do kupy.
   - Zaraz wracam - oznajmiłam, zręcznie wycofując się z towarzystwa.






Choć każdy uważał, że Rendan jest niemalże klubem doskonałym, osobiście nie podzielałam tego zdania. Faktycznie, był w porządku, ale olbrzymi tłok i mnóstwo przestrzeni sprawiały, że bardzo łatwo można się było tutaj zgubić. Zanim dotarłam do baru, minęło co najmniej kilka minut.
   - Piwo z sokiem - zamówiłam, wymuszając delikatny uśmiech w stronę barmana. Niestety, na jego nieszczęście, chwilę później coś innego przyciągnęło moją uwagę. - To... Skinsi? 
   - Tak - potwierdził. 
   Znałam ten zespół. W Japonii uważany był za jedyną grupę, która rzeczywiście mogła rywalizować z zagranicznymi zespołami, choć prezentowali nieco odmienny typ rapu. Dokładniej mówiąc - teksty Ando wydawały się nieco psychiczne, a Hiro - cóż, może nadto artystyczne. Ostatecznie musiałam jednak przyznać, że ich muzyka prezentowała się całkiem dobrze, biorąc pod uwagę nie tylko pomysłowość i wyjątkowość przesłań, ale również beaty. 
   - Daj piwo - usłyszałam plecami nieznajomy głos, toteż szybko odwróciłam się przodem do baru.
   Czerwone włosy w całkowitym nieładzie, łobuzerski uśmiech i tajemnicze, przeszywające moją osobę spojrzenie. Odruchowo zjechałam wzrokiem niżej, zauważając jego firmowe adidasy, jeansy, a także - obszerną, czerwoną bluzę z napisem "SKINS". Był przystojny. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że cholernie przystojny.
   - Hm, to ciekawe - zaczął rozmowę tak swobodnie, że przez chwilę pozazdrościłam mu pewności siebie. - Pierwszy raz widzę w Rendanie dziewczynę, która zamiast ubrać szpilki i sukienkę, stawia na męskie wdzianko.
   Zirytowałam się.
   - Nie jest męskie - burknęłam, podpierając głowę na dłoni. - Tak jak i twoje jeansy.
   Parsknął perlistym śmiechem, zagryzając wargę. Wydał mi się uroczy. 
   - I jeszcze ma gadane - pokiwał głową z uznaniem. - Gdzie się uchowałaś?
   Normalnie uznałabym takie pytanie za nędzny tekst na podryw, ale szczerze wątpiłam, by chodziło mu tylko o to.
   - W Nowym Jorku - przyznałam zgodnie z prawdą, na powrót wbijając w niego swoje spojrzenie. - Studiowałam. Wczoraj wróciłam do Japonii.
   - I od razu pojawiłaś się na koncercie Skinsów? Jesteś fanką?
   - Mogłabym zapytać o to samo - rzuciłam komunikatywnie. - Poza tym, nie do końca na koncercie, po prostu tutaj grają. Przyszłam tutaj, żeby spotkać się z przyjaciółmi.
   Zamyślił się na chwilę.
   - Przyjaźnisz się z kimś, kogo mogę stąd kojarzyć? - zapytał, marszcząc przy tym brwi.
   Miałam wrażenie, że nie był zadowolony z faktu, że to w ogóle możliwe.
   - Naruto. Znamy się od podstawówki - wzruszyłam ramionami, po czym uniosłam kąciki ust w zadziornym uśmiechu. - A co? Uważasz, że pałęta się tutaj sporo nieciekawego towarzystwa?
   Westchnął, chcąc jakby dać mi do zrozumienia, że nie wiem, o czym mówię.
   - Jaką masz pewność, że ja jestem porządnym gościem? Żadnej - spostrzegł, wprawiając mnie tym w zakłopotanie. - Poza tym, nie wtrącam się w sprawy innych ludzi. 
   W odpowiedzi jedynie posłałam mu uśmiech. Chwilę potem barman przyniósł nam nasze zamówienia. 
   - Sasori Akasuna - przedstawił się, wyciągając w moją stronę dłoń.
   Upiłam łyk piwa, po czym pewnie ścisnęłam jego rękę.
   - Haruno Sakura.
   - Miło cię poznać, Haruno Sakura.
   Parsknęłam, dostrzegając na jego twarzy szeroki uśmiech. Nim jednak zdążyłam kontynuować naszą rozmowę, usłyszałam za plecami awanturującą się kobietę.
   - Uważasz, że to fair wobec mnie? Spaliśmy ze sobą! Jesteś mi chyba coś winny!
   Wysoka, niebieskooka blondynka, wydzierająca się właśnie na postawnego mężczyznę. Jego ciemne, obojętne tęczówki bardziej zainteresowane były pustym blatem, niżeli panią obok. Zagryzłam wargę. Pełne usta, czarne, rozwiane włosy, śniada cera. Wzrost około metra dziewięćdziesiąt, granatowa bluza z kapturem, przetarte jeansy i buty nike. Tajemnicza aura i coś, co przyciągało do niego spojrzenie. Nie tylko moje, ale i większości dziewczyn w klubie.
   Perfekcyjny.
   - Sama chciałaś się ze mną pieprzyć - zauważył głosem tak chłodnym, że przeszły mnie ciarki. - Mam ci zapłacić?
   Dziewczyna zawahała się.
   - Nie - odpowiedziała w końcu. - Chcę, żebyś dał nam szansę. Wszystko może być w porządku...
   - Nie może - przerwał ze znudzeniem. - Mam ci zapłacić? - powtórzył wcześniejsze pytanie.
   Prychnęła.
   - Nie jestem dziwką!
   - Mam wątpliwości - skomentował, przybierając na twarz cyniczny uśmieszek. - Nie rób scen, Layla. Po prostu sobie idź.
   Wyglądała na poruszoną jego słowami. Wydawało mi się, że naprawdę go kocha, natomiast sam pan z każdym słowem wydawał się ideałem w coraz mniejszym stopniu.
   - Dlaczego nie szanujesz kobiet?!
   - Bo wszystkie jesteście tępymi kurwami - odwarknął, irytując się jej zachowaniem. - A teraz wynocha, bo nie chce mi się tracić na ciebie czasu.
   Przesadził. Powinnam zostać na miejscu i zapomnieć o tej kłótni. Być może powinnam również wstać i oddalić się stąd, byleby nie uczestniczyć w żadnej scenie. Ale nie. Coś musiało mnie podkusić. Zrobiłam ostatnią rzecz, jaką w ogóle powinnam zrobić. Wtrąciłam się.
   - Przepraszam - zaczęłam z irytacją, podchodząc do ciemnookiego mężczyzny. - Wydaje mi się, że mężczyzna nie powinien zwracać się do kobiety w ten sposób. Twojej dziewczynie należą się chyba przeprosiny.
   Nie wiedziałam dlaczego, ale wszyscy zgromadzeni wokół owej dwójki -łącznie z nią, zresztą - wbili we mnie swoje spojrzenia. Początkowo było to nieco niekomfortowe, ale nie dałam tego po sobie poznać. Twardo wpatrywałam się w głębokie oczy rozmówcy, który wydawał się być zszokowany.
   - Mówisz do mnie? - upewnił się.
   Wywróciłam teatralnie oczami.
   - Zgadnij - poleciłam.
   Jeszcze chwilę się we mnie wpatrywał, a zaraz potem parsknął śmiechem, w którym nie wyczułam nawet cienia wesołości.
   - Nie twój biznes. Pilnuj swoich spraw - zażądał, sięgając po kufel z piwem i upijając z niego spory łyk.
   Chrząknęłam, dając mu jednocześnie znak, że wciąż nie skończyłam naszej rozmowy. Musiałam być chora psychicznie, żeby wdawać się w dyskusje z typem, który wydawał się tak niebezpieczny.
   - Nalegam, żebyś przeprosił.
   Najwyraźniej udało mi się wyprowadzić go z równowagi, bo wpierw uderzył pięścią w blat, a potem odwrócił się do mnie przodem. Tym razem w jego tęczówkach dostrzegłam złość mieszaną z zamyśleniem.
   - Czego w zdaniu "pilnuj swoich spraw" nie zrozumiałaś, dziewczynko?
   Obruszyłam się, gdy użył wobec mnie tak dennego zdrobnienia.
   - Nie jestem dziewczynką, bo nie zachowuję się jak dziecko, w przeciwieństwie do niektórych.
   Owa riposta nie wywarła na nim absolutnie żadnego wrażenia. Zmusił się do wstania i podszedł do mnie, zatrzymując się może w odległości kilku centymetrów naprzeciwko. Chciałam się cofnąć, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Był przystojniejszy, niż sądziłam. Jego spojrzenie, choć zimne i nieodgadnione, potrafiłoby złamać niejedno damskie serce. Poza tym wyglądał jak seksowny, niegrzeczny chłopiec. Pociągał mnie w każdym znaczeniu tego słowa, choć próbowałam tego nie okazywać.
   - Cieszę się, że potwierdziłaś moje przypuszczenia - mruknął, a moje nozdrza automatycznie wypełniły się zapachem najpiękniejszych, męskich perfum, jakie kiedykolwiek dane mi było wąchać. - Nachalna, irytująca, wciskająca nos w nie swoje sprawy prostaczka - skwitował.
   Zagotowało się we mnie. Byłam cierpliwą i tolerancyjną osobą, ale tylko do czasu. Kiedy już ktoś odważył się mnie zdenerwować, przestawałam przypominać samą siebie.
   - Arogancki, infantylny egoista niewidzący nic poza czubkiem własnego nosa - odpowiedziałam ze złością, po czym zupełnie machinalnie wylałam na jego twarz całe swoje piwo. - Ojej, jak mi przykro.
   Nie wiedział, co ma zrobić. Był tak zszokowany tym gestem, że brakowało mu tylko otwartej buzi. Nie miałam jednak zamiaru czekać, aż porwie mnie wraz ze swoim gangiem, czy też uderzy. Bez namysłu ulotniłam się stamtąd, kątem oka dostrzegając, że Sasori pokłada się ze śmiechu.
   Nie ma co, pierwszy wieczór po powrocie do Japonii mogłam zaliczyć do udanych. A przecież noc dopiero się zaczynała.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


No i jest, tak, jak obiecałam! Mogę się tylko domyślać, że Sasuke nie wywarł na was najlepszego pierwszego wrażenia, ale może dajmy mu szansę, co? :>
Następny już w sobotę!

Swoją drogą, strasznie się cieszę, że nasze grono się powiększa i przybywa czytelników <3 Podbudowuje mnie to do pisania, zaraz biorę się za kolejny rozdział, o! Nadal trzymam się nadziei, że was nie zawiodę!

Buziaki kochani! :*

PS: 
Hehe

7 komentarzy:

  1. Hahaha! Umarłam. Umarłam po prostu po ostatnim fragmencie!! :D Fantastycznie wyszedł!
    Dostrzegam coś dziwnego we wzroku Naruto, czyżby obudziło się w nim coś...? ;> Hę? HĘ?!
    Sakura mnie zniszczyła. Idz do klubu - mówili. Będzie fajnie - mówili. Odwaliła się w bluzę i adidasy... Tak, to po harunowemu, tak w sumie. Ale wiesz co? Spodobało mi się to. Yep, ze nie zrobiła się na bóstwo, za którym wszyscy wzdychają, bo za to bym hejtowała zupełnie. Mwhahaha! :D
    Ciekawa rozmowa z Sasorim (awww <3) który potraktował ją jak koleżankę, nie jak lalkę. Spory w tym wkład samej Sakury, a ja czuję, ze Sasori sporo namiesza w towarzystwie, bo po przedstawieniu jakie zrobiła Cherry Lady żaden normalny facet nie przeszedłby obojętnie. Bardzo mi się tez spodobało, ze Sakura nie zrobiła na wejście czegoś łał, och, o matko! Za co cały klub by na nią patrzył z uznaniem i jaka to nie jest wspaniała, choć oblała piwem drugiego właściciela. Boleyn bije brawo!
    Toto na końcu tez mnie ubawiło. Typowo jak Uchiha. Ale hej, gdzie jest mój ukochany Itachi?

    " Owa riposta nie wywarła na nim absolutnie żadnego wrażenia. "
    Moim skromnym zdaniem ta "owa" jest tu kompletnie niepotrzebna.

    "(...)egoista niewidzący nic poza czubkiem własnego nosa "
    Mówiąc szczerze tutaj wstawiłam "niczego poza czubkiem...", ale pewnie się mylę.

    W ogóle jaka to radość, wchodzę sobie rano do Ciebie i zastanawiam się, czy coś odpisałaś na mój ostatni komentarz a tutaj niespodzianka!! Dwójeczka się upiekła! Ależ byłam uradowana, no no :D
    Z rana przeczytać taki udany rozdział, gratuluję samej sobie.

    Hm. Hmm. Ino i Kiba trochę mnie niepokoją i zgaduję, ze to będzie mój ulubiony paring, nawet, jeśli go nie będzie tutaj. Wyczuwam coś, co bardzo mnie się podoba, lubię tragiczne, niespełnione miłości, mwhahaha! Okrutna, wiem. Wydaje się... O, o, mam coś, co do tego pasuje idealnie!!
    "Mówimy: chyba chcę, lecz wybacz, wiesz, trochę się boję"
    TAK!! To jest idealny cytat do nich!
    Czekam no rozdział trzeci, mallleńka, i juz zacieram ręce co będzie, jak Sasu i Saku zostaną sobie oficjalnie przedstawieni... ;>
    Mnóstwo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak doceniam, że piszesz takie rozległe komentarze! Zdecydowanie są mi potrzebne :D

      Swoją drogą - racja, powinno być niczego, pomieszałam!

      Usuń
  2. Padlam i nie mam zamiaru wstac xd Sakura mistrz ! XD Sakura 1, Sasuke 0 :d

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówka najlepsza! Ogólnie cały rozdział bardzo fajny. :D Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na następny! ^^
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog jest świetny a końcówka tego rozdziału wymiata! :D Szkoda, że skończyłaś w takim momencie ;p Z niecierpliwością czekam na następny i życzę duuużo weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, twój blog tak bardzo mi się podoba. Uwielbiam Sakurę w takiej odsłonie. Jej pewność siebie, lekkomyślność. To jest po prostu świetne!:D Aż nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  6. Baddie, wybacz, ze tak bezczelnie pod postem, ale nie znalazłam zakładki na SPAM. Chciałabym Cię zaprosić tutaj:

    http://wywiady-z-autorami-blogow-mangiianime.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń