piątek, 7 sierpnia 2015

#17 (Nie)powodzenie


     Znowu to samo.
   Ostre, przeszywające promienie słoneczne postanowiły ukradkiem wpakować się do pomieszczenia przez okno i podrażnić moje oczy do tego stopnia, żebym powoli uniósł powieki. Nie miałem przy sobie zegarka, ale biorąc pod uwagę, że słońce znajdowało się na tej samej wysokości, co dzień wcześniej, mogłem strzelać, że dochodziła jedenasta. Jedyną różnicą, pomiędzy wczorajszym, a dzisiejszym porankiem był fakt, że teraz byłem znacznie bardziej zmęczony. Pewna prostaczka zadbała o to, bym nie zaznał zbyt wiele snu.
   Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie jej zaczerwienionych policzków, lekko rozchylonych ust i błyszczących tęczówek. Nawet nie liczyłem, ile razy doszło między nami do zbliżenia podczas ostatnich dwunastu godzin. Wiedziałem tylko jedno - ta przeklęta złośnica mnie omotała. Sprawiała, że traciłem głowę. Nie mogłem nad sobą zapanować. Przy składaniu sobie przysięgi, że więcej się do niej nie zbliżę, mógłbym wykonywać szatańskie rytuały z krwią i ogniem, a i tak bym się złamał. Tylko jak miałem się powstrzymywać, skoro ona była taka, a nie inna?
   To nie tak, że wciągnąłem ją do wanny pod wpływem impulsu. Cały czas musiałem się przy niej kontrolować, ale po tym, co zrobiła w firmie ubezpieczeniowej, wszystkie moje uczucia się skumulowały, a wola osiągnęła swój limit. Zrobiła coś, co doprowadziło mnie do wewnętrznego wybuchu. I chociaż przez resztę dnia skrupulatnie próbowałem jej unikać, przybierając swoją klasyczną twarz dupka, ona musiała przekroczyć granicę. Musiała tam wejść. I ja nie wytrzymałem.
   Pragnąłem jej. Nie tylko tak, jak wczorajszego wieczora, żeby spędzić z nią noc. Pragnąłem jej w całej rozciągłości. Chciałem ją dotykać, całować, rozmawiać z nią i spierać się o głupoty. Chciałem mieć ją na wyłączność. Chciałem z nią być. Wszystko sprowadzało się jednak do tego, iż nie mogłem. Jeszcze nie teraz. Przymknąłem oko podczas wyjazdu, ale to prawdopodobnie był ostatni raz. Nie, nie prawdopodobnie, tylko na pewno. Teraz wszystko zależało od tego, jak szybko pokonamy Madarę. 
   Wyciągnąłem dłoń w poszukiwaniu seksownego ciała swojej towarzyszki, jednak - tak jak poprzedniego dnia - niczego nie wyczułem. Otworzyłem oczy i gwałtownie uniosłem się na łokciach, rozumiejąc, że jej tutaj nie ma. Rany, powinna dostać Oscara za zostawianie facetów w łóżku - nieważne, czy po spokojnej, czy upojnej nocy.
   - Sakura? - krzyknąłem chrapliwie, przecierając oczy dłonią.
   Tym razem się pojawiła. Dostrzegłem ją stojącą w progu łazienki, ubraną jedynie w ponętną, fioletową bieliznę. Przyglądała mi się z subtelnym, acz filuternym uśmiechem. Nawet w wersji ,,nad ranem" wyglądała obłędnie. Przejechałem spragnionym wzrokiem po jej obliczu, żeby ostatecznie zatrzymać wzrok na tęczówkach kobiety.
   - Dzień dobry - przywitała się melodyjnie.
   Posłałem jej łobuzerski uśmiech.
   - Dzień dobry - odparłem luźno.
   Nie musiałem czekać na nią zbyt długo. Wskoczyła na łóżko i wyłożyła się wygodnie tuż obok, zmuszając mnie, bym zmienił pozycję na boczną. Przez chwilę natarczywie wodziłem wzrokiem po jej ślicznej twarzy, odgarniając z niej niesforne kosmyki włosów.
   - Jak się czujesz? - zapytała, przyglądając mi się nadzwyczaj troskliwie. - Kiepsko ci idzie zachowanie powściągliwości, co? - dodała niewinnie.
   Pokręciłem głową z lekkim rozbawieniem. 
   - Jakoś się tym nie martwię - mruknąłem.
   Nim się zorientowałem, Haruno założyła nogę na moje biodro i złapała dłońmi moje policzki. Chwilę potem po raz kolejny mogłem smakować jej pełne, sprawne usta. Odruchowo objąłem ręką jej plecy, pogłębiając pieszczotę, jednak nie dała mi rozkoszować się tym specjalnie długo. Zjechała wargami nieco niżej, do mojej szyi.
   - Chcesz mnie zabić - stwierdziłem cicho, nawiązując do ostatniej nocy.
   To prawda, mogłem powiedzieć o sobie tyle, że jestem nią nienasycony. Niemniej, w porównaniu do prostaczki byłem wzorem cnót. Sam zrobiłem z tej kobiety - niewinnej, grzecznej cnotki - seks potwora, który nigdy nie miał dość. Nie, żebym jakoś specjalnie narzekał. 
   Wydymała policzki i odsunęła się kawałek, wygodnie układając głowę na poduszce.
   - Nie udawaj takiego skrzywdzonego - poleciła z przekąsem, na co tylko parsknąłem śmiechem. Machinalnie przejechałem dłonią po jej gładkim brzuchu. - Dzwoniłam do Naruto.
   Zmarszczyłem brwi.
   - Po co?
   - Poprosiłam, żeby na dzisiejszy wieczór zwołał do Rendanu całą ekipę. Wyjątkowo zamknie klub wcześniej - wyjaśniła, a do mnie powoli zaczął dochodzić sens jej słów. - Idealna sytuacja, żebyś wypełnił swoją część umowy, prawda? - dodała słodko.
   Wzniosłem wzrok do sufitu i westchnąłem cicho. Złożyłem tę obietnicę dla świętego spokoju, chociaż - to prawda - zamierzałem jej dotrzymać. Nie miałem pojęcia, jak udało jej się mnie do tego przekonać. Wszyscy próbowali to zrobić - Aya, Naruto, nawet Kiba. Zawsze jednak kończyłem temat, zanim rozpoczął się na dobre. Tymczasem wystarczyło kilka zdań z ust potwory, jedno, urocze proszę i się poddawałem. Chociaż, po części wiedziałem, że miała rację. Im więcej osób miałem po swojej stronie, tym więcej efektów przynosiły nasze działania. Poinformowanie wszystkich o tym, co się dzieje, nie było przesadnie groźne. Zawsze mogłem sprawować nad nimi kontrolę.
   - Idealna - odpowiedziałem wreszcie, nie kryjąc nutki ironii.
   Skarciła mnie wzrokiem, jednak zanim zdążyła odpowiedzieć, jej komórka - leżąca na szafce nocnej - zaczęła intensywnie wibrować. Niechętnie sięgnęła po sprzęt i spojrzała na wyświetlacz.
   - To Sasori - oznajmiła z zaintrygowaniem. - Chyba muszę...
   Nim dokończyła, wyrwałem telefon z jej dłoni i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
   - Nie może teraz rozmawiać, jest zajęta - poinformowałem, nie zważając na to, że wije się na wszystkie strony, by wyrwać swoją własność z mojej ręki.
   Nie zdążyła tego zrobić. Rozłączyłem się i odłożyłem telefon na podłogę, żeby przyciągnąć kobietę bliżej siebie. Nim się zorientowała, już siedziała okrakiem na moich biodrach i patrzyła na mnie z góry, dość krytycznie zresztą, podczas, gdy ja zaciskałem dłonie po obu stronach jej talii.
   - Zwariowałeś?
   Jeśli to, że nie chciałem i nie zamierzałem pozwolić na to, by rozmawiała z tym przeklętym burakiem w chwili, gdy spędzała weekend ze mną oznaczało wariactwo, to tak. Zwariowałem.
   - Niech się pieprzy - burknąłem ponuro.
   Wyraźnie się zniecierpliwiła.
   - Zdajesz sobie sprawę, że to mój szef?
   - Zdajesz sobie sprawę, że mnie to nie obchodzi?
   Chociaż mój ton świadczył o tym, że nie zniósłbym sprzeciwu, jeszcze chwilę wydawała się być rozgniewana. Zaledwie chwilę, bo wreszcie pochyliła się nad moją twarzą i pocałowała mnie po raz kolejny. Splotła palce z moją dłonią i wolno zaczęła zjeżdżać ustami niżej, wzdłuż mojego torsu, poprzez mięśnie brzucha i zatrzymując je dopiero pod nim. Rozkoszowałem się tymi drobnymi doznaniami, jednak były one wystarczające, żeby pobudziła mnie na nowo. 
   Sprawnie przekręciłem się wraz z Sakurą tak, że teraz to ona znajdowała się na dole. Począłem niebezpiecznie wodzić dłońmi po jej niemalże nagim ciele, delikatnie ssąc skórę na szyi kobiety. Każde, pojedyncze westchnienie, jakie wydobywało się z jej ust, sprawiało mi niezwykłą satysfakcję. Kiedy tylko zaczęła badać palcami wszystkie wypukłości na moich plecach, przejechałem ustami drogę wzdłuż jej szyi, zatrzymując się dopiero przy uchu swojej partnerki.
   Pachniała odurzająco. Wszystkie szare komórki, jakie znajdowały się w moim ciele, uginały się pod wpływem tego słodkiego aromatu. Przestawałem myśleć. Liczyła się tylko ona. Tylko ona wzbudzała we mnie skrajne emocje, tylko ona potrafiła wpłynąć na mnie w każdej sytuacji i tylko ona doprowadzała mnie do obłędu. Jej przeklęte, atrakcyjne ciało, sprawne usta, bystre oczy, wrodzona wredota i awanturniczy styl bycia. Ta prostaczka była wyjątkowa. Bardziej, niż ktokolwiek, kogo napotkałem w swojej przeszłości.
   Delikatnie przygryzłem skrawek jej ucha, napawając się jękiem, jaki z siebie wydała.
   - Poczekaj na mnie - wychrypiałem, starając się choć odrobinę unormować przyśpieszony oddech. - Obiecuję, że przyjdzie taki dzień, kiedy będziemy należeć tylko do siebie. Bądź cierpliwa, prostaczko - dodałem szeptem, muskając ustami kolejny kawałek jej skóry.
   Jej oddech gwałtownie przyspieszył i nim się obejrzałem, złapała mój podbródek i zmusiła mnie do tego, bym spojrzał w jej zielone, rozpalone tęczówki.
   - Zawsze - odpowiedziała szeptem, przejeżdżając długimi palcami po moim policzku. - Zawsze będę na ciebie czekać.
   Uniosłem kąciki ust w radosnym uśmiechu i po raz kolejny ją pocałowałem. Ona była wszystkim, czego potrzebowałem. Ona czyniła mnie szczęśliwym w sposób, w który nikt inny nie potrafił tego zrobić. 
   

***


   Piękno tego dnia zakończyło się na cudownym poranku. Kiedy już oboje zdołaliśmy zmusić się do tego, by wyjść z łóżka, wszystko przestało być kolorowe. Wróciliśmy do rzeczywistości, a co za tym idzie - zacząłem natarczywie myśleć o spotkaniu z Izuną, szantażu Madary i nieznanym miejscu pobytu Obito. Tak, o nim także myślałem. Jeśli nawet Kakashi nie wiedział, gdzie znajduje się mój wujek, to kto wiedział? Dlaczego on i Rin tak strasznie próbowali się od wszystkiego odciąć? Albo inaczej - dlaczego to zrobili? Czego się bali?
   Wyglądało na to, że nie miałem uzyskać odpowiedzi na to pytanie w najbliższym czasie. Chociaż, to prawda - liczyłem, że może Izuna będzie na tyle litościwy, że coś nam powie. Nie widziałem go od lat, ale nadal byłem pewien jednej rzeczy - on i Madara zawsze trzymali się razem. Wiedzieli o sobie praktycznie wszystko. Podejrzewałem, że nadal istnieje między nimi taka więź.
   Sam dogadywałem się z Itachim w podobny sposób.
   Junko, recepcjonistka, z którą rozmawialiśmy jeszcze wczoraj, prowadziła nas przez długi, szarawy korytarz. Do czternastej zostało zaledwie kilka minut, ale stwierdziła, że szanowny Uchiha już może nas przyjąć. Domyślałem się, iż nie ma pojęcia, że to właśnie ja go odwiedzę. Pomimo tego, że niewiele Uchihów należało do mojej gałęzi - tej, która bezpośrednio wiązała się także z firmą - to nazwisko było okupowane przez sporą ilość ludzi. Po prostu nie utrzymywałem kontaktów z większością rodziny, idąc tokiem myślenia rodziców.
   - Zaczekajcie chwilę - odezwała się wreszcie i zajrzała do jednego z pomieszczeń. - Panie Izuna, przyszli ludzie, o których panu mówiłam.
   Zerknąłem porozumiewawczo na Sakurę, która sprawiała wrażenie nieco spiętej. Niemniej, gdy tylko zdała sobie sprawę, że się jej przyglądam - wyprostowała się i uniosła kąciki ust w zachęcającym uśmiechu. Robiła wszystko, żeby mi pomóc. I najgorsze w tym wszystkim było to, iż zacząłem czuć się dobrze z tym, że była obok.
   Pracownica firmy cofnęła się i wskazała dłonią drzwi.
   - Wejdźcie - poleciła.
   Wziąłem głęboki wdech i puszczając potworę przed sobą, skierowałem się do środka. Szybko omiotłem wnętrze gabinetu wzrokiem - beżowe ściany, dwa okna, pełno szklanych półek z dokumentami i biurko, naprzeciw którego stały dwa krzesła. Ściany zostały przyozdobione masą - w większości - nieznanych mi obrazów. W większości, bo jeden z malunków przyciągnął moją uwagę na dłuższą chwilę. Był on praktycznie czarno-biały - widniało na nim dwóch mężczyzn, skrytych w cieniu, a jedynie ich oczy płonęły krwistą czerwienią. Dokładnie taki sam rysunek Madara wywiesił w swoim biurze.
   Ostatecznie zatrzymałem spojrzenie na Izunie. Był tak zszokowany tym, że mnie tu zobaczył, iż wstał i mocno oparł dłonie o blat biurka. Pomimo lat, podczas których uważałem go za martwego, nie zmienił się jakoś specjalnie. Nie postarzał się, chociaż nie mogłem oczekiwać po 32-letnim mężczyźnie, że będzie przypominał staruszka. Mając nasze geny było to praktycznie niemożliwe, a poza tym - trochę się ucieszyłem. Byłem do niego podobny, co oznaczało, że przez najbliższych dziesięć lat nadal będę całkiem wyględny.
   - Jak na zombie wyglądasz całkiem nieźle - rzuciłem cynicznie.
   Jeszcze przez chwilę próbował przyswoić sobie to, że mnie tutaj widzi, ale w końcu westchnął głęboko i przymknął powieki. Poza wyglądem nie mieliśmy ze sobą wiele wspólnego - choć to dosyć szokujące, młodszy brat Madary charakterem przypominał Itachiego. Miał dobre serce, był także inteligentny, odpowiedzialny i miły.
   - Wygadany jak zawsze - stwierdził, otwierając oczy i świdrując mnie nimi na wylot. Bardzo szybko przeniósł je jednak na Sakurę i zdążyłem wyłapać, że przygląda jej się dość długo. Zbyt długo. - To twoja żona?
   Nim odpowiedziałem, usłyszałem nerwowy śmiech prostaczki.
   - Nie, skąd! Nie jestem jego żoną. Uznałam po prostu, że powiedzenie tego to jedyny sposób, żeby trochę przekabacić Junko - rzuciła, drapiąc się w tył głowy. 
   Automatycznie straciłem cierpliwość. Miażdżyłem ją wzrokiem tak długo, że w końcu to dostrzegła i zerknęła na mnie, udając niewinną. Zupełnie, jakbym nie wiedział, o co jej chodziło. Zobaczyła przystojnego, dojrzałego faceta i od razu zrobiło jej się mokro. Mogłaby jednak pamiętać, że całe to spotkanie nie było okazją do znalezienia dla niej kolejnego Uchihy, a przede wszystkim jedyną szansą na rozwiązanie skomplikowanej sytuacji, w jakiej byliśmy. W jakiej byłem.
   - Rozumiem - odpowiedział wreszcie brat Madary i posłał jej sympatyczny uśmiech. - I tak mi nie pasowało, żeby taka piękna kobieta była żoną takiego gbura, jak Sasuke.
   Nie wiem, co rozwścieczyło mnie bardziej: błysk w oczach potwory i jej wyraźnie zarumienione policzki, czy raczej bezczelność tego mini-prymitywa. Jezus od siedmiu boleści, zmartwychwstały po kilku latach. Wbiłem w niego krytyczny wzrok i zacisnąłem dłonie w pięści.
   - Posłuchaj go, Sakura. To zbawiciel - stwierdziłem chłodno, unosząc dłonie. - Ma dziewięć żyć, jak kot. Zastanawia mnie tylko to, skąd wziął ciało, które wpieprzył do trumny. Martwi ludzie nie spadają z nieba, czyż nie?
   Izuna wywrócił oczami i spokojnie zajął swoje poprzednie miejsce, wskazując nam krzesła.
   - Trumna była pusta, choleryku - oznajmił. - I jeśli tak bardzo interesuje cię moja śmierć, to powinieneś też zrozumieć, że była upozorowana.
   Prychnąłem.
   - Co ty nie powiesz? - rzuciłem z ironią.
   Uniósł brew.
   - Jeśli sądzisz, że dowiesz się czegoś więcej, to jesteś w błędzie - dodał luźno, unosząc kąciki ust w bezczelnym uśmiechu. - Policja mi we wszystkim pomogła, a więcej wiedzieć nie musisz.
   Czy ten wieśniak naprawdę chciał mnie rozwścieczyć? Bo jego prowokacje niestety zaczynały działać. Zanim wymyśliłem co odpowiedzieć, Haruno gwałtownie pociągnęła mnie za rękaw. Miała rację, powinienem się uspokoić. Idąc jej śladem, zająłem jedno z krzeseł i wziąłem głęboki wdech.
   - Świetnie, bo właściwie niezbyt mnie to obchodzi - przyznałem szczerze, konfrontując się z nim na spojrzenia. - Domyślasz się, w jakiej sprawie przychodzę?
   Wzruszył ramionami.
   - Mogę tylko podejrzewać, że nie potrzebujesz krwi - odparł bezpretensjonalnie, po czym znowu wbił spojrzenie w Sakurę. Gdy przyglądał się jej, z jego oczu natychmiast znikała irytacja. - Sakura, tak? Ładne imię.
   Poczułem się jak piąte koło u wozu. Ba, nawet doskonale wiedziałem, że właśnie do tego chciał doprowadzić Izuna. Żebym stracił cierpliwość. Nie zamierzałem dać mu tej satysfakcji i resztkami sił powstrzymałem się od podniesienia głosu.
   - Od zawsze wiedziałem, że Madara jest pieprzonym łajdakiem, ale po tobie spodziewałem się czegoś innego.
   Bingo. Imię prymitywa wystarczyło, by zwrócić jego uwagę.
   - Co masz na myśli?
   W końcu zaczynał przypominać tego Izunę, którego pamiętałem. Racjonalnie myślącego człowieka, który liczył się ze zdaniem innych.
   - Wiem, że to ty byłeś tajemniczym świadkiem na rozprawie Itachiego. Wiem też, że skłamałeś - poinformowałem bezceremonialnie, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. - Zrobiłeś to dla Madary?
   Przez jego ciemne tęczówki przeszedł ponury cień.
   - Nie wiem, o czym mówisz - stwierdził chłodno.
   Spodziewałem się, że wydobycie z niego jakichkolwiek informacji nie będzie łatwe, ale on zwyczajnie starał się mnie zbyć. Kłopot w tym, że tym razem musiałem być silniejszy. To było moje ostatnie wyjście. Teraz było już za późno na odwrót - prawdopodobnie pierwszą rzeczą, jaką ten irytujący pan zrobi po opuszczeniu tego gabinetu, było zadzwonienie do Madary i zdanie mu relacji. Niestety, nie miałem zbyt wielu opcji, by wybierać bezpieczne rozwiązania.
   - Wiem, że pożar rozpoczął się od wewnątrz - rzuciłem, starając się brzmieć normalnie. - Kimmimaro widział cię w środku.
   Błysk, który pojawił się na sekundę w jego tęczówkach, tylko upewnił mnie w tym, że Kaguya nie kłamał.
   - Przewidziało mu się - stwierdził z przekąsem.
   Zważając na to, iż ciężko było mu sklecić dłuższe zdanie byłem doprawdy zaskoczony, że pracował w takiej firmie. 
   - Jesteś żałosny, Izuna. Widział cię tam. W środku. To oznacza, że też widziałeś, iż pożar zaczął się wewnątrz - stwierdziłem ostro, powstrzymując się od uderzenia pięścią w biurko. - Dlaczego skłamałeś, do kurwy? Dlaczego usilnie chcesz wepchnąć niewinnego człowieka za kratki?
   Zacisnął szczęki.
   - Nawet, jeśli tam byłem, to tylko z powodów służbowych - odpowiedział wymijająco.
   Równie szybko, jak ja połączyłem fakty, on powinien zdać sobie sprawę z tego, jaką gafę popełnił. Nawet jeśli tam był, to z powodów służbowych - więc jakim cudem był w stanie opisać na zeznaniach całą scenę, która rzekomo wydarzyła się na zewnątrz? Załatwiał sprawy służbowe przy oknie? Nie wspominając nawet o tym, że nie zaprzeczył moim słowom.
   - Izuna Uchiha jest martwy na terenie Tokio, ale żywy w Sapporo. W policyjnych kartotekach w stolicy widniejesz jako ktoś, kogo już nie ma, a mimo to zeznawałeś jako świadek w sprawie o morderstwo - zacząłem, uznając, że dłuższe hamowanie się jest bezsensowne. - Rozumiem, że to taki sam przypadek jak to, że gliny nie zainteresowały się tym, od której strony wzniecono ogień podczas tego pożaru.
   Zamilkł. Na kilkanaście, a może kilkadziesiąt długich sekund zwyczajnie zamilkł, walcząc ze mną na spojrzenia. Niestety, jak wiele jadu i nienawiści nie próbowałby w to wkładać, ja byłem w stanie przejrzeć jego maskę. Coś było nie tak.
   - Powinniście już iść.
   Jasne, już się zbieramy! 
   - Nie obchodzi mnie, co dokładnie się wtedy stało. Jeśli to ma jakiś związek z tym, że wymyśliliście tę całą bajeczkę, spasuję. Nie będę drążył - obiecałem, gwałtownie pochylając się nad blatem biurka. - Proszę cię tylko o to, żebyś nie skazywał niewinnego człowieka. Znasz Itachiego, do cholery! 
   Przez krótką chwilę dostrzegłem na jego twarzy wahanie, aczkolwiek szybko przymknął powieki, żeby się uspokoić.
   - To był Itachi. Pogódź się z tym, Sasuke - polecił oschle, powoli podnosząc się z krzesła. - Przyznał się, pamiętasz?
   Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
   - To nie był, kurwa, on! Unikasz tego tematu, ale wiesz, że pożar zaczął się od środka. To niemożliwe, żeby Itachi wszedł do firmy, a żadna z kamer wewnątrz by tego nie zarejestrowała! - wrzasnąłem, gwałtownie wstając. - Nawet dla swojego pierdolonego brata nie wrobiłbyś człowieka w morderstwo wielu osób, przecież cię znam! Dlaczego to robisz, do cholery?! - unosiłem się coraz bardziej.
   Do tego stopnia, że prostaczka postanowiła zareagować. Najwidoczniej już wcześniej się podniosła - chociaż tego nie zakodowałem - bo w mgnieniu oka znalazła się obok i zacisnęła palce na moim przedramieniu.
   - Sasu...
   - Odpowiadaj! - ryknąłem w stronę Izuny, który przyglądał mi się bez słowa. I właśnie wtedy doznałem olśnienia. - Chyba, że... - zawiesiłem głos, natarczywie wodząc wzrokiem po jego twarzy. Nie. To niemożliwe. Nie on. - Nie zrobiłeś tego. Nawet dla Madary, nie jesteś taki - mamrotałem gorączkowo.
   Czy to możliwe, żeby to właśnie Izuna wywołał pożar? By - bez konkretnego powodu - ten dobroduszny facet, którego kiedyś znałem, zabił taką ilość ludzi bez potrzeby? Próbowałem doszukać się jakichkolwiek oznak zaprzeczenia na jego twarzy, jednak wszystko, co na niej zobaczyłem to mrok i zagadkowe spojrzenie.
   - Itachi się przyznał - powtórzył hardo, przybierając kamienną maskę. - Wyjdźcie już.
   Sakura prychnęła donośnie.
   - Przyznał się, bo Madara go do tego zmusił! 
   Starała się, ale to było bezcelowe. Ja już to zrozumiałem. Najpewniej dlatego, że spotkałem się z tą dwójką braci dawno temu i zdążyłem zobaczyć, jak silna jest ich więź. Madara był palantem, ale bez względu na wszystko, Izuna zawsze stawał po jego stronie. Itachi też zawsze stawał w mojej obronie, nie zważając na okoliczności. Zresztą, to działało w obie strony.
   - Sakura, wychodzimy - oznajmiłem szorstko, nadal wbijając wzrok w nieprzeniknione tęczówki pracownika firmy. - Ja tego tak nie zostawię - dodałem ostro, a zaraz potem złapałem dłoń potwory i pociągnąłem ją ku wyjściu.
   Co za popierdolony świat. 




   Rozmowa z Izuną przyniosła tylko same komplikacje.
   Jak się okazało, brat Madary nie powiedział nam praktycznie nic. Nic, poza wymownym milczeniem w niektórych momentach dyskusji, jaką przeprowadził z arogantem. Chociaż, dyskusja była chyba zbyt dużym słowem - to głównie Sasuke mówił, podczas, gdy pracownik firmy ubezpieczeniowej starał się go zbyć. Nie miałam najmniejszych wątpliwości co do tego, że faktycznie miał jakiś związek z tą sprawą. I nawet pomimo tego, że przez większą część naszego pobytu w biurze starał się być oschły i zdystansowany, to wyczułam go bez problemu. Zachowałam się trochę jak Naruto. Izuna Uchiha niezaprzeczalnie był dobrym człowiekiem, który starał się za wszelką cenę kryć osobę, na której mu zależało.
   Pytanie brzmiało, dlaczego robił to za cenę życia kogoś, z kim kiedyś dogadywał się tak dobrze? Z tego co opowiadał Sasuke, Itachi i Izuna utrzymywali lata temu dobry kontakt, żeby nie powiedzieć wprost, iż się przyjaźnili. Poznali się przypadkowo, ale podobny wiek sprawił, że szybko złapali wspólny język. Na własnej skórze odczułam dzisiaj także to, że szczycili się podobnymi charakterami.
   To wszystko było cholernie nielogiczne.
   Chociaż wiedziałam, że wszystkie słowa, jakie Sasuke wypowiedział w siedzibie ,,Tori" były efektem jego emocjonalnego podejścia do sprawy, to nad jedną sprawą zaczęłam zastanawiać się dużo głębiej, niż nad pozostałymi. Przez moją głowę cały czas przelatywały słowa ,,Nie zrobiłeś tego. Nawet dla Madary, nie jesteś taki". Ilekroć próbowałam wyrzucić je z umysłu, one powracały, niczym najprawdziwszy bumerang. Czy to możliwe, że Izuna wywołał pożar? Tylko po to, by sprostać oczekiwaniom swojego brata? Widziałam rożne rodzaje poświęcenia, ale gdy słyszałam frazę ,,zabiłbym dla ciebie", obstawiałam raczej, że to spora przenośnia. Przynajmniej wśród ludzi, którzy cieszyli się zdrową psychiką. Gdyby to chociaż było konieczne, ale nie! Wywołanie pożaru Uchiha Company było jednym z najgłupszych, najbardziej niezrozumiałych przestępstw na przestrzeni ostatnich lat. Nic nie było wystarczającym motywem do takiej zbrodni, a rzekoma zemsta - bo w aktach pisano, że to właśnie ona miała być powodem, dla którego Itachi dopuścił się złamania prawa - została przyciągnięta przez prokuraturę ot, z braku laku. Nie mieli lepszych pomysłów, więc wymyślili to.
   Jednak kto, kto do cholery wywoływałby pożar, wiedząc, że zginie w nim przynajmniej kilkoro ludzi, z czystej zemsty? Po co? Wiedząc, że resztę życia można wtedy spędzić za kratkami? To musiało mieć głębsze podłoże. I jeśli faktycznie Izuna się tego dopuścił, to nie mógł zrobić tego tylko i wyłącznie przez wzgląd na krystaliczną, braterską miłość. Madara. Czemu wszystkie, najgorsze sprawy zawsze sprowadzały się do niego?
   Łajdak.
   Najgorsze w całej tej sytuacji było zachowanie Sasuke. Od chwili, w której opuściliśmy gabinet pracownika firmy ubezpieczeniowej, zdawał się być jakiś nieobecny. Nie w taki sposób, jak wczoraj. Poprzedniego dnia unikał mnie celowo, a dzisiaj zachowywał się tak, jakby załamał się do reszty. Miał gdzieś cały świat i wszystkie sprawy, które dotychczas zaprzątały mu głowę. Zaczynałam podejrzewać, że postanowił zwyczajnie skapitulować.
   I moje obawy tylko się wzmogły, gdy nawet po wystartowaniu odrzutowca, nie próbował ze mną rozmawiać. Piętnaście minut przelecieliśmy w całkowitej ciszy, pogrążeni w rozmyślaniach. To także mnie ciekawiło. Co takiego kotłowało się w głowie Sasuke? Co go teraz męczyło?
   Mocniej wtuliłam głowę w ramię mężczyzny i delikatnie przejechałam paznokciami wzdłuż jego odsłoniętego przedramienia. Trochę żałowałam, że ten wyjazd się kończył. Było to może nieco egoistyczne, przez wzgląd na to, że mieliśmy teraz ważniejsze problemy, ale naprawdę żałowałam. Żałowałam tego, że po powrocie znowu będziemy tylko dwójką ludzi, których nie łączą żadne, emocjonalne więzy.
   - O czym myślisz? - zapytałam cicho.
   Nie odpowiadał mi przez dłuższą chwilę, wpatrując się tępo w jakiś punkt przed sobą. Miał prawo tracić siły. Sama byłam na wycieńczeniu, a pracowałam nad tą sprawą zaledwie dwa miesiące. Tyle tylko, że nie mogłam pozwolić, żeby się poddał.
   - O tym, że wszystko na nic - odpowiedział wreszcie. - Powinienem się przyzwyczaić, że pieprzę wszystko, czego się dotknę.
   To bzdura. 
   - Przestań tak mówić, Sasuke - poprosiłam mrukliwie. - To tylko bitwa, wojna jest nadal przed nami.
   Parsknął śmiechem bez cienia wesołości.
   - Sakura, przez cały rok szukałem informacji, które mogłyby mi pomóc - zaczął ponuro, przeczesując włosy dłonią. - Kiedy w końcu znalazłem coś, przez co mógłbym ruszyć do przodu, to okazało się nieważne. Nie możemy przegrać wojny, bo jesteśmy za słabi, żeby ktoś w ogóle ją z nami prowadził.
   Zagryzłam delikatnie wargę. Słyszenie czegoś takiego z jego ust było przykre. To on był tym, który zaciekle walczył o Itachiego. Nawet wtedy, gdy wszyscy inni przestawali się trudzić, on nie spoczął na laurach. Zaszedł zbyt daleko, by teraz to zaprzepaścić.
   - Przestań pieprzyć - warknęłam charkliwie, po czym poczułam na sobie pytające spojrzenie. - Nie poddam się. Ty też nie. To nie jest żaden koniec, Sasuke. Znajdziemy Obito. Znajdę go, choćbym miała przekopać się przez jądro ziemi. Znajdę go, choćby przeniósł się na inną planetę, rozumiesz?
   Przez chwilę dostrzegałam w jego ciemnych tęczówkach głębokie zaskoczenie, jednak szybko zmieniło się ono w łobuzerski błysk. Zaraz potem Uchiha uniósł kąciki ust w uśmiechu.
   - Nie spodziewałem się po tobie niczego innego - przyznał, nieco zbyt wesoło. - Jednak to nie zmieni faktów. Izuna był ostatnią szansą, jeśli chodzi o szantaż Madary. Nie mogę zrobić nic więcej.
   Pokręciłam przecząco głową, jakbym sama nie chciała w to uwierzyć.
   - Właśnie dlatego musisz powiedzieć reszcie - stwierdziłam cierpko, konfrontując się z nim spojrzeniem. - Razem coś wymyślimy. Jestem tego pewna.
   Przez chwilę przyglądał mi się z wahaniem, jednak ostatecznie odwrócił wzrok. Od razu chciałam motywować go dalej, ale zobaczyłam na twarzy mężczyzny coś, co mnie przed tym powstrzymało. Smutek. Szczery smutek, który arogant zawsze próbował ukryć pod maską zarozumiałego gbura. I kiedy dostrzegłam cierpienie na jego przystojnej twarzy, to zwyczajnie mnie to zabolało.
   - Mieszanie reszty w moje kłopoty to nie jedyny powód, dla którego nie chciałem im nic mówić - przyznał w końcu, nadal na mnie nie patrząc. Zacisnął szczęki. - Każdy, kogo do siebie dopuszczam i komu pozwalam pomóc, później mnie zostawia. Rodzice, Itachi, Obito, Kakashi, Aya. Jestem w szoku, że Naruto wciąż jest obok, po tak długim czasie - wyjaśnił tak zdołowanym głosem, że coś zakuło mnie w sercu.
   Jak on w ogóle mógł tak myśleć? Jak mógł wmówić sobie takie przeklęte głupoty?
   - Czy ty oszalałeś? Idioto, nikt cię nie zostawi. Oni wszyscy są twoimi przyjaciółmi i będą chcieli ci pomóc, musisz tylko się na to zgodzić - uświadomiłam go, cały czas wiercąc spojrzeniem dziurę w jego policzku. - Nie jesteś sam.
   Parsknął pod nosem.
   - Tak, zazwyczaj tak się mówi.
   Przymknęłam ze zniecierpliwieniem powieki, a zaraz potem nieco zmieniłam pozycję. Przyklękłam obok niego, żeby zaraz położyć dłonie na policzkach aroganta, odwracając jego głowę w swoją stronę. Przez moment wodziłam wzrokiem po jego ciemnych, nieprzeniknionych tęczówkach.
   - Posłuchaj. Nigdy nie zostawię cię samego. Zawsze będę obok, dociera to do ciebie? - zapytałam drżącym głosem, przejeżdżając kciukiem po jego gładkiej skórze. - Wyciągniemy Itachiego. Masz moje słowo - dodałam nieco ciszej.
   Przyglądał mi się z masą uczuć, które dość ciężko było określić. Wydawało mi się, że największą emocją z wszystkich, była wdzięczność. Wielka, może nawet nieskończona? Nie usłyszałam jednak żadnej odpowiedzi na swoje słowa. Brunet gwałtownie się nade mną pochylił i skradł mi pocałunek. Delikatny i słodki. Taki, który uczynił mnie na powrót radosną istotą.

   
***


   Naruto jak zwykle okazał się nieoceniony. Zrobił wszystko tak, jak go o to poprosiłam - zamknął Rendan, zmuszając całą ekipę, by odwiedziła klub pomimo późnej pory. Poza mną i Sasuke, zjawiła się także pozostała dziewiątka - Uzumaki, jego dziewczyna, Temari i Tenten ze swoimi mężczyznami, a także Kiba, Ino i Chouji. Wyglądało na to, że wszystko pójdzie dobrze. Inuzuka początkowo trochę narzekał na to, że wyciągnęliśmy go z mieszkania po dwudziestej trzeciej - tym bardziej, że miał rozpocząć pracę następnego dnia o siódmej - ale gdy tylko pokazała się Ino, kompletnie zapomniał o pretensjach względem nas.
   Usadowiliśmy się tradycyjnie przy naszym stoliku. Wszyscy wygodnie wyłożyli się na kanapach, podczas, gdy ja i Naruto nonszalancko opieraliśmy się o poręcz. Kilka kroków przed nami stał Sasuke, przyglądając się wszystkim zgromadzonym i rzetelnie tłumacząc im, o co dokładnie chodzi.
   Powiedział wszystko. Na początek streścił im swoją rodzinną historię - wspomniał o wypadku, braku kontaktu z rodziną i swoich relacjach z Itachim. Mimo tego, że ograniczał się do konkretów, odniosłam nieodparte wrażenie, że obaj bracia niezbyt różnie patrzą na przeszłość. Naprawdę musieli mieć ze sobą doskonały kontakt. Później atmosfera zmieniła się na cięższą, bo wkroczył Madara. Arogant opowiedział o tym, że Obito i Rin pracowali za granicą, a także o tym, że Itachi - nie mając innego wyjścia - na jakiś czas przekazał udziały ich stryjowi. Jak się to wszystko zakończyło, mniej-więcej wiedzieli wszyscy. Madara po raz pierwszy pokazał swoją łajdacką stronę i oszukał brata Sasuke.
   Zaczynało się robić coraz mniej przyjemnie. Uchiha powiadomił resztę o tym, że to prymityw uknuł spisek przeciwko Itachiemu i wtrącił go do więzienia, choć nadal staramy się rozgryźć, jak i dlaczego. Nie pominął nawet tego, jak tymczasowy więzień zachowywał się wobec nas, unikając odpowiedzi na wiele pytań. Co dalej? Przyznał, że jest współwłaścicielem Uchiha Company. Reakcja naszych nieświadomych nie była specjalnie specyficzna. W większości byli zszokowani.
   - Jesteś milionerem? - skomentował cicho Neji, unosząc brwi tak wysoko, że niemal zniknęły za jego włosami. - Cały czas byłeś?
   Sasuke westchnął.
   - Mniej-więcej - przyznał. Osobiście pomyślałam o tym, że słowo ,,milioner" w tym przypadku, to spore niedopowiedzenie. Wartość UC szacowało się na dziesięć miliardów, kurczę! - To dlatego rzadko wspominałem o swoim życiu prywatnym i nigdy was do siebie nie zaprosiłem.
   Shikamaru zerknął na Temari, która cały czas sprawiała wrażenie niewzruszonej sytuacją.
   - Jak to nie? - mruknął, nie odrywając spojrzenia od swojej narzeczonej. - Przecież Temari...
   - Ja wiedziałam - przerwała ze zniecierpliwieniem, wprawiając w szok większość zgromadzonych. - To znaczy, większości się domyśliłam. Na pewno wiedziałam tylko to, że ten pacan nie należy do najbiedniejszych, skoro mieszka w apartamencie. Dodałam dwa do dwóch.
   Nara wyraźnie się zirytował.
   - I postanowiłeś mnie o tym nie informować?
   Zerknęła na niego spod byka.
   - Jesteś głuchy? - syknęła. - Nie miałam pewności, a nie należę do plotkar. Stwierdziłam, że w końcu sam nam powie.
   Jej chłopak trochę się nabzdyczył, ale postanowił niczego więcej nie komentować.
   - Po co prowadzisz klub? - zapytała z zainteresowaniem Tenten.
   Wzruszył ramionami.
   - Moje życie jako współwłaściciela UC to jedno. Apartamenty, posiadłości, bankiety, robota papierkowa i szybkie auta - wymienił, wywracając teatralnie oczami. Szkoda, że nie wspomniał o odrzutowcu. - Jednak to, co robimy z Naruto, to jego druga część. Ta, która pozwala mi pozostać przy zdrowych zmysłach i poniekąd mnie uszczęśliwia.
   Uniosłam kąciki ust w uśmiechu. 
   Darowali sobie resztę pytań dotyczących jego wysokiego statusu majątkowego i zaczęli wsłuchiwać się w drugą część opowieści. Tym razem Uchiha skupił się przede wszystkim na precedensie Itachiego. Przedstawił wszystko wprost - poinformował ich o naszych podejrzeniach dotyczących możliwości, że Madara może go szantażować. Wyspowiadał się także z tego, że od ponad roku próbuje zdziałać coś w tej sprawie, z pomocą Naruto i Kiby. Cudem wymodliłam, by nie wspomniał słowem o ustawkach. Hinata chyba dostałaby zawału. 
   Potem streścił im to, czego dotąd udało nam się dowiedzieć. Na początek upewnił się, że wszyscy znają treść rozprawy - sam problem, świadków, dowody i niesnaski. Ostatecznie rozprawiał o tym, że wie, kim był mężczyzna, z którym Itachi rozmawiał przed pożarem. Po kolei opowiedział o Obito, a także jego tajemniczym zniknięciu. O tym, jak Samui pomogła odnaleźć Kakashiego, a on miał nadzieję, że chociaż ten cokolwiek mu powie. Żeby jednak nie wprowadzić nikogo w błąd, jeszcze zanim przeszedł do samego wyjazdu, wyjaśnił im całe zajście z Kimmimaro. Mówił o tym, że to ja go odnalazłam, a on powiedział nam wszystko o Izunie - rzecz jasna, tę kwestię także sprecyzował. Wtedy przeszedł do wyjazdu - natychmiast udzielił wszystkim informacji o tym, że Kakashi nie ma pojęcia o miejscu, w którym przebywa Obito, oraz, że to właśnie tam spotkał Ayę. Wytłumaczył wszystkim, że przez ostatni rok także nie siedziała na dupie i dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy, między innymi tego, gdzie znajduje się Izuna.
   I na koniec było już tylko bardzo źle, bo streścił wszystkim szantaż, jaki zaserwował mu Madara, a także ostatni weekend. Wiedziałam o tym wszystkim od dawien dawna, ale dopiero teraz rozjaśniło mi się to w stu procentach. Faktycznie, byliśmy w czarnej... jaskini. Bez światła. Wszystko układało się kompletnie nie po naszej myśli i wyglądało na to, że Sasuke - jeszcze w samolocie - miał sporo racji. To była sytuacja kryzysowa. Spoglądnęłam porozumiewawczo na Naruto, który tylko kiwnął głową, zaciskając usta w wąską linię. Jeśli nawet on nie palił się do działania, to musiało być nieciekawie.
   Skończył swój monolog prawie w tej samej chwili, w której zegar wybił północ. Nie zanosiło się jednak na to, by od razu został obdarzony lawiną komentarzy. Wszyscy postanowili uparcie milczeć, ale - szczerze mówiąc - wcale im się nie dziwiłam. Próbowali poukładać sobie to, co przed chwilą usłyszeli, a to nie należało do najprostszych zadań.
   Jednak - po dziesięciu minutach - zdecydowali się powrócić do świata żywych.
   - Ty baranie - burknęła Temari, przykładając sobie dłoń do czoła. - Dlaczego nie powiedziałeś nam tego wcześniej? 
   Tak, przede wszystkim po niej można się było spodziewać takiej reakcji. Znała Sasuke na tyle, by wiedzieć, że litość czy współczucie były najgorszymi emocjami, jakie mogliby teraz odczuwać względem jego osoby. Porządna reprymenda pasowała tutaj o wiele bardziej. Cieszyłam się więc, że reszta bardzo szybko poszła jej śladem i - krótko, bo krótko - ale ofukała tego aroganta.
   - Bo pan wszechmogący chciał zrobić wszystko sam - odpowiedział jej wreszcie Kiba.
   Wyglądał słodko, gdy wyciągał rękę, byleby Ino mogła wygodnie wyłożyć się na jego ramieniu. 
   - To debilizm nad debilizmy - żachnęła się, o losie, Hinata. Wszyscy skierowali spojrzenia w jej stronę. - Sasuke, czy ty myślisz od czasu do czasu? Nie jesteśmy bezużytecznymi żółtodziobami, zdajesz sobie z tego sprawę? W tym niewielkim gronie masz mnóstwo ludzi, którzy mogliby ci pomóc. Neji jest politykiem, Kiba detektywem, Temari dziennikarką, a Shikamaru programistą. Cholera, wszyscy wiemy, że zhakuje to, co tylko będzie chciał!
   Byłam zszokowana jej słowami. Na tyle, że zerknęłam na Naruto, który praktycznie rozdziawił gębę. Nikt z nas nie znał takiej Hyuugi, co oznaczało, że naprawdę musiała się zirytować. Niemniej, o ile mogłam zaakceptować to, że podniosła głos i rzuciła się z pretensjami do aroganta, tak fakt, że ona - najbardziej prawa obywatelka Japonii - przypomniała nam o zdolnościach hakerskich Nary, doprawdy był irracjonalny.
   Uchiha jako pierwszy wrócił na ziemię po jej ostrych słowach.
   - To nie tak, że mam was za bezużytecznych - żachnął się. - Po prostu myślałem, że tylko niepotrzebnie sprowadziłbym na was kłopoty. Zaraz chcielibyście mi pomóc.
   - Ty lepiej nie myśl, bo słabo ci to wychodzi - warknęła donośnie Temari, piorunując go wzrokiem. Spotkała się z aprobatą większości obecnych. - I nie ,,chcielibyśmy" ci pomóc, ośle, tylko to zrobimy. 
   Cień rezygnacji, jaki przeszedł przez jego twarz, wzbudził we mnie ciepłe uczucia.
   - Mówiłem ci - wtrącił się mrukliwie Naruto. - To bolesne, że znasz mnie kilka lat i nie posłuchałeś żadnej namowy, a na prośbę Sakury zgodziłeś się od razu.
   Parsknęłam, unosząc dwa palce i formując je w kształt litery ,,V". Zwycięstwo.
   - Mam swoje sposoby - rzuciłam melodyjnie.
   Wolałam chyba nie wiedzieć, jak dziwnie to zabrzmiało.
   - Dobra, przejdźmy do rzeczy - przerwał Neji, podnosząc się z kanapy i ruszając w kierunku Uchihy. - Powiedziałeś, że Madara ma na ciebie dowody, ale tak naprawdę może coś zdziałać tylko oryginałami dokumentów. Masz podejrzenia, gdzie może je trzymać?
   Uniosłam brwi. Nawet jeden raz nie przeszło mi przez myśl to, że faktyczne dowody stryja aroganta ograniczają się do tej jednej teczki, w której znajdują się oryginały wraz z podpisami. Żadne, inne papierzyska na nic by mu się nie przydały. Nie zmieniało do jednak faktu, że Madara nie był idiotą - musiał ukryć je w takim miejscu, do którego dostanie się było praktycznie niemożliwe.
   - Prawdopodobnie w swoim sejfie w firmie - odpowiedział wreszcie, drapiąc się po głowie. - Znajduje się w gabinecie Madary i on strzeże go jak oka w głowie.
   Mocniej zacisnęłam dłonie na poręczy.
   - Więc jest szansa, że poza tą teczką, będą tam też rzeczy świadczące o jego przewinieniach - zauważyła trafnie Temari, po czym także wstała z kanapy. Stanęła koło pozostałej dwójki, a ja mogłam oglądać już trzy tyłki obok siebie. - Dowody na jakieś szemrane interesy, fakty z przeszłości, których chciał się pozbyć... - wyliczała na palcach.
   - Co z tego? - jęknęła Ino, na chwilę unosząc powieki. O, nie spała. - Przecież Madara nie dopuści nas do swojego sejfu tylko dlatego, że go o to poprosimy - spostrzegła z ironią.
   Zawiesiłam się na kilka sekund. Kilka sekund, w których w mojej głowie zrodził się najgłupszy plan, jaki mój mózg kiedykolwiek wymyślił. Bardziej idiotyczny nawet od tego, dzięki któremu chciałam przyłapać Ino na tym, iż wstawia puste opakowanie po mleku do lodówki. Zostawiłam go w kartonie na tyle, by starczyło na jedną szklankę, a później wyczekiwałam, aż moja przyjaciółka wróci z imprezy jakiegoś bractwa. Cichutko siedziałam w pokoju, a wszystkie światła były pogaszone. Wreszcie usłyszałam, jak drzwi od naszego mieszkanka się otwierają. Poczekałam kilkadziesiąt sekund, a w końcu wyparowałam ze swojej sypialni, zapalając latarkę i krzycząc ,,AHA! MAM CIĘ!". Niestety, nie wyszło najlepiej - Ino stała w kuchni w towarzystwie dwóch chłopaków. Jednym z nich był brunet, który podobał mi się od czasu, gdy pierwszy raz spotkałam go na zajęciach z prawa karnego. Jak się później okazało, sprowadziła go tam właśnie dla mnie.
   Nie muszę chyba wspominać, że wziął mnie za ostatnią wariatkę i z romansu nici?
   Spoglądnęłam na Naruto, który już wcześniej świdrował wzrokiem mój profil. Nasze spojrzenia skonfrontowały się na jedną, krótką chwilę, a już byłam pewna, że myślimy dokładnie o tym samym. Oboje mieliśmy spaczone umysły. Delikatnie przygryzłam wargę, a on tylko potaknął ruchem głowy.
   - Chyba, że moglibyśmy się włamać - wymamrotałam.
   Dziesięć par oczu wpatrywało się teraz w moją skromną osobę, doprowadzając do tego, że poczułam się niezwykle zakłopotana. Szczególnie przez wzrok Sasuke - przyglądał mi się tak krytycznie, że to niemal piekło.
   - Chcesz napaść na firmę Sasuke? - upewniła się Tenten.
   - Zwariowałaś - skwitował arogant.
   Już otwierałam usta, żeby się bronić, gdy usłyszałam głos pewnej panienki, której - przynajmniej tak myślałam - tutaj nie było. Najwidoczniej Aya potrafiła wepchnąć się wszędzie.
   - Nie do końca - oznajmiła, sprawiając, że wszystkie spojrzenia przeniosły się tym razem na nią. Podparła biodro dłonią i sprawiała wrażenie nadzwyczajnie pewnej siebie. - W sylwestra odbywa się tam bankiet, więc Madara będzie zajęty w sali balowej. Ponadto, po firmie będzie się kręciło mnóstwo obcych, a to dogodna sytuacja.
   Czy nie mógłby mnie poprzeć ktokolwiek inny?
   - To nadal kretyński pomysł - skomentował Uchiha.
   - Masz lepszy? - warknął Uzumaki, po czym pociągnął mnie za nadgarstek w stronę zgromadzenia. Wyraźnie się zezłościł. - Nie masz zbyt wielu opcji, Sasuke, prawda? Ciesz się, że Sakura wymyśliła cokolwiek, w przeciwieństwie do ciebie.
   Arogant prychnął donośnie i przez dłuższą chwilę, obaj panowie próbowali pozabijać się na spojrzenia.
   - To mogłoby się udać - odezwał się wreszcie Neji, wodząc po wszystkich tajemniczym wzrokiem. - Na czym dokładnie polega ten bankiet?
   - To taka impreza sylwestrowa. Madara zaprasza samych bogaczy i wszyscy przebywają w sali balowej, praktycznie przez całą noc - wyjaśnił Uchiha, zerkając na mnie spod byka. No przecież się starałam! - Jego ochroniarze są wtedy na dole, razem z nim. Wszystko, co dzieje się w budynku, rejestrują kamery. Kręci się tam sporo obcych, więc akurat tej nocy niczyja obecność nie wzbudza specjalnych podejrzeń wśród pracowników.
   I niech ktoś powie, że jestem nieprzydatna! To prawda, nie miałam pojęcia o wszystkich sprzyjających warunkach, ale mimo wszystko - wpadłam na jakiś pomysł. Nawet, gdyby znajdował się tam oddział Keibi-kyoku*, to i tak napadłabym na tę firmę. Zrobiłabym to po to, by ratować tego gbura za wszelką cenę.
   Shikamaru parsknął, zwracając na siebie naszą uwagę.
   - Nie wierzę, że się na to piszę - wymamrotał, po czym wolno pochylił się nad stolikiem. Czy to oznaczało, że miał plan? Bo jeśli ten leniwy geniusz cokolwiek wymyślił, to staliśmy na wygranej pozycji. - Możemy podzielić się na trzy oddziały. To mogłaby być zorganizowana akcja.
   Uniosłam brwi, po czym mocno szturchnęłam Uchihę.
   - Mogę załatwić auta - przyznał, dość zaskoczony obrotem sytuacji. - Masz na myśli coś konkretnego?
   Tym razem to Chouji postanowił zabrać głos, co nieco mnie zdziwiło.
   - Na sam początek, Kiba powinien zacząć śledzić Madarę - stwierdził, odkładając na bok paczkę chipsów. Robiło się poważnie. - Od jutra miej na niego oko. Jest szansa, że Izuna się z nim nie skontaktuje. Poza tym, nie ma świętych ludzi, nawet on nie zrobi z siebie anioła.
   Pokiwałam ochoczo głową.
   - Chouji ma rację - stwierdziłam, przeczesując włosy wolną dłonią, bo tę drugą nadal trzymał Uzumaki. - Co dalej?
   Ino odchrząknęła cicho.
   - Shikamaru? - rzuciła słodko, ponaglając swojego przyjaciela do działania.
   Zaklął pod nosem, zerkając jeszcze na swoją narzeczoną. Ta tylko delikatnie się uśmiechnęła, w związku z czym jasnym było, że Nara nie miał już nic do gadania. Zresztą, nawet, gdyby faktycznie sobie ponarzekał, to i tak pomógłby Sasuke. Tacy już byli wszyscy w tej ekipie. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Przymknął powieki i połączył palce obu dłoni w geście, który wykonywał zawsze, gdy musiał nad czymś pomyśleć. 
   - Co on robi? - mruknęła Aya, przyglądając mu się jak wariatowi.
   - Zamknij się - syknęła Temari, machając na nią ręką. - Zobaczysz za chwilę, pięknotko.
   Matko, Sabaku bywała nieznośna, ale ogólnie pałałam do niej szczerą miłością.
   Minęło kilkadziesiąt sekund, zanim programista na powrót pokazał światu swoje oczy. Równie szybko na jego przystojną twarz wślizgnął się zadziorny, acz pocieszny uśmieszek. Zrobił to. Wymyślił plan, który miał szansę powodzenia.
   - Zróbmy to - zarządził, wbijając spojrzenie w aroganta. - Sasuke, masz dostęp do większości haseł w firmie, tak? Możesz też kontrolować kamery i pracowników ochrony?
   Brunet powoli kiwnął głową.
   - Myślisz, że to się powiedzie? - przerwał Neji, taksując Narę wzrokiem. - Madara nie jest idiotą.
   Shikamaru prychnął pod nosem.
   - Nie, ale jest tylko facetem - spostrzegł z rozbawieniem. Gdy tylko przypomniałam sobie twarz tego dziadka perwersa z tamtej nocy, z Victroli, musiałam się z nim zgodzić. - Jak już mówiłem, podzielimy się na trzy grupy. Do jednej trafią dziewczyny. Ich zadaniem będzie udanie się na salę balową i zajmowanie Madary tak długo, jak to tylko będzie możliwe. Będziecie musiały uśpić jego czujność i co jak co, ale wy nadajecie się do tego świetnie.
   Zerknęłyśmy po sobie z resztą dziewczyn i wszystkie przybrałyśmy na twarz urocze uśmiechy. Cóż, z wyjątkiem Ayi, która potrafiła tylko kręcić nosem. 
   - Niby jako kto się przedstawimy? - rzuciła kąśliwie.
   Neji westchnął.
   - Czy to nie aż nadto logiczne, że ty nie pójdziesz z nimi? Madara cię zna - zauważył, poprawiając pasek od spodni. - Jeśli chodzi o dziewczyny, załatwię im przepustki. Wszyscy w radzie zawsze dostają zaproszenia na sylwestra do UC, więc pewnie nie będę wyjątkiem. Pójdą tam jako moje współpracownice, wystarczy trochę się postarać.
   To wszystko stawało się coraz to bardziej zachęcające.
   - Tak, ale poza zajmowaniem Madary, musicie też obserwować, co dzieje się wokół. Na dole to wy będziecie naszymi oczami - oznajmił Shikamaru, wypijając resztę drinka, którego jego narzeczona pozostawiła na stoliku. - Druga grupa to ludzie ,,zewnętrzni''. Ja, Kiba i Aya. Ty - wskazał na Ashidę - pójdziesz z nami, bo znasz firmę. Zaprowadzisz nas do centrum. Kiba ze swoimi zdolnościami będzie pilnował, czy nikt nas nie śledzi, a ja zajmę się łamaniem szyfru do sejfu. Przypuszczam, że zajmie to dziesięć, może piętnaście minut.
   Shikamaru powinien zostać kimś znacznie wyższym rangą, niż zwykły programista. Jego IQ, które dobiegało dwustu, wyraźnie o tym świadczyło. Tak samo, jak zdolność radzenia sobie w trudnych sytuacjach i wymyślanie takich rzeczy, jak plan, którego jeszcze nie skończył nam przedstawiać. Prawdopodobnie nie miałby najmniejszego problemu, by zostać ważną personą dla rządu. Możliwe, że planowałby posunięcia naszego kraju. Niestety, z jego zapałem mogliśmy spodziewać się co najwyżej tego, że kiedyś jego własna działalność dla programistów potężnie się rozrośnie - a i do tego doprowadziłby tylko po to, by ktoś odwalał za niego całą robotę. 
   - Co z trzecią grupą? - zapytał z podekscytowaniem Naruto.
   No tak, miał do niej należeć.
   - Chwila. Na początek, Sasuke musi dopilnować tego, żeby wszystkie kamery zostały wyłączone. Zadbaj też o to, by tego wieczora centrum było puste. Nie mogę po prostu tam wejść i grzebać w komputerach - zauważył, wzdychając cicho. - Trzecia grupa to ,,wewnętrzni". Poza Uchihą, załapią się do niej Naruto, Chouji i Neji. Będziecie musieli podzielić się obowiązkami. Proponuję, żeby dwójka stała na czatach, a drugi duet zajął się przeglądaniem sejfu. Po prostu poczekacie na mój sygnał, a potem wszystko powinno pójść z górki.
   Zamrugałam gwałtownie, próbując przyswoić sobie jego słowa. 
   - Właśnie dlatego za ciebie wychodzę, bystrzaku - rzuciła luźno Temari.
   W chwili obecnej wcale jej się nie dziwiłam.
   - Mamy jeszcze trochę czasu, więc wszystko dopracuję. Wy zajmijcie się tym, czym macie się zająć - zwrócił się głównie do Nejiego, Sasuke i Kiby, choć wyczuwałam, że i dziewczyny muszą o siebie zadbać.
   To przerażające, że miałam doświadczenie w ,,zajmowaniu" Madary.
   - Shikamaru - wymamrotałam cicho, przechylając głowę w bok. - Jesteś moim Alfą i Omegą.
   Wszyscy parsknęli śmiechem, a sam zainteresowany jedynie puścił do mnie perskie oko. To pewne - on nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Od liceum stał się nie tylko bardziej leniwy, ale też bardziej inteligentny.
   - Nie musicie tego robić.
   Głos Uchihy był na tyle oschły i stanowczy, że spojrzenia obecnych bardzo szybko spoczęły na jego właścicielu. Wszystkie mięśnie jego twarzy były napięte, a dłonie zaciśnięte w pięści. Znowu to samo. Udawał, że może poradzić sobie sam, byleby tylko nie mieszać innych w swoje kłopoty.
   Kiba prychnął w sposób, w jaki zazwyczaj robił to arogant.
   - Nikt nie pytał cię o zdanie, jeszcze tego nie załapałeś? - zakomunikował, mocniej obejmując Yamanakę. - Zrobimy to, więc daruj sobie te umoralniające gadki, Mesjaszu. Sam nie uratujesz nas wszystkich, za to my możemy pomóc tobie. 
   Zagryzłam wargę, przyglądając mu się natarczywie. Uzumaki spoglądnął na mnie porozumiewawczo, a zaraz potem oboje znaleźliśmy się przy Sasuke. Nie przejmując się obecnością reszty, odnalazłam jego rękę i splotłam z nią swoje palce.
   - Poza tym, na Itachim także nam zależy. Postanowione - oświadczył krzykliwie Naruto, stając tuż naprzeciwko Uchihy. - Zdobędziemy tę teczkę i ją spalimy. Przyjmiemy rękawicę, którą rzucił twój drogi stryj. Znajdziemy Obito, wyciągniemy Itachiego, a potem pogrążymy tego palanta.
   Pokiwałam głową, przejeżdżając spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych. Każdy wydawał się równie zdeterminowany, co Uzumaki. Wiedziałam, że będziemy mogli na nich liczyć, ale mimo wszystko poczułam ulgę. Ulgę i wszechogarniającą radość, że mam to szczęście, by mieć takich przyjaciół.
   Wróciłam wzrokiem do Sasuke, który nadal zdawał się temu wszystkiemu nie dowierzać.
   - Madara pójdzie na dno - zawyrokowałam bez cienia wątpliwości.



* pol. Biuro Bezpieczeństwa, komórka organizacyjna japońskiej Narodowej Agencji Policji, do której zadań należy bezpieczeństwo wewnętrzne Japonii.





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


No i kolejny za nami! Nie, żeby coś, ale zbliżamy się ku końcowi pierwszego sezonu, mueheh :> W sumie, dopiero teraz naprawdę zacznie się dziać ^^

Za tydzień czeka was wyjątkowy rozdział, bo nasza rodzinka z Rendanu będzie wspólnie przeżywała Boże Narodzenie. Pojawi się on oczywiście w piątek (nie ma bata!), ale przyznaję, że ponad połowę mam już za sobą i wyjątkowo lekko mi się go pisze :D

Jak tam wakacje, miśki? Bo ja jutro jadę się wychillować na plażę i tak sobie myślę, że chyba od razu obmyślę wszystkie szczegóły a'propos drugiego sezonu :D

Buziole <3



19 komentarzy:

  1. Ah te szybkie auta, kasa i kobiety to takie męczące - Sasuke XD
    Ktoś powinien założyć Saki kartę stałego klienta ( albo VIP) wśród Panów Uchiha.
    Zakochałam się w pierwszej piosence.
    I w rozdziale.
    Co za skurczybyk z tego Izuny arr jak on mógł im nie nie powiedzieć. Poranek iście z moich wizji SasuSaku. Bardzo podobała mi się reakcja ekipy na wieści Sasuke. Nie mogę się doczekać przebiegu tej akcji i Bożego Narodzenia w lecie XD. Może coś się nam ochłodzi.
    Ale NAJBARDZIEJ, a to NAJBARDZIEJ, Z WSZYSTKIEGO CO NA TYM BLOGU PRZECZYTAŁAM rozczulił mnie fragment gdy Sakura składa Sasuke tą piękną obietnice. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jenyy Sasuke jest tak cholernie uparty, że aż mnie nerwica bierze. Pff... Może powiedział im wszystko, ale nic nie będziecie robić i inne takie...Tak wgl przeczytałam cały rozdział na plaży i jest cholernie gorąco ,więc mój telefon brutalnie mnie parzy no ale cóż,rozdziału sobie nie podaruję.
    Całuski i dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja dzisiaj też calutki dzień na plaży spędziłam :D I w międzyczasie po raz setny czytałam piątą część Pottera, nigdy mi się to nie znudzi ^^

      Usuń
  3. Ja wpadłam tylko na chwilkę, aby skomentować. :3
    Ogólnie początek rozdziału jest bardzo przyjemny (ciekawe dlaczego XD), i te zapewnienia Sakury, że poczeka <33
    Szkoda tylko, że z Izuną nic nie wyszło... :c Chciał chronić Madarę, to pewne. Tylko dręczy mnie pytanie, czemu Itachi się przyznał? Wiem, że na pewno chciał kogoś chronić - to wiadomo, ale o co chodzi konkretnie... I wydaje mi się jednak, że to nie Izuna spowodował pożar.

    I dobrze, że Sasuke poinformował o wszystkim całą ekipę. :3 A Shikamaru mistrz! Tylko on mógł wymyślić jakiś dobry plan (tak btw. mogłoby być więcej Shiki, ostatnio strasznie go polubiłam <3). Teraz nic tylko czekać na ich "akcję" i zapowiadające się święta. :DDD

    Pozdrawiam! <3
    I miło widzieć te 50% <3 (jak ty to robisz co? :o )

    OdpowiedzUsuń
  4. Jebać ten telefon i ten internet, nie będę pisać komentarza drugi raz! ><

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, współczuję <3 Mi na przykład 4985986 siada laptop, także zero frajdy ;/

      Usuń
  5. HEEEJ, nie wiem, czy czytałaś poprzednie komentarze, ale piszę kolejny, bo chciałam tu zostawić coś od siebie :-D Dodałam pierwszą notkę no iii jakoś muszę poinformować o świat, bo inaczej będę pisała tylko dla siebie, ech....................Twój rozdział przeczytałam dosłownie minuty po tym, jak go wstawiłaś, wszystko już wiem i kocham twoje budowanie relacji SasuSaku <3 Czekam na "naprawdę zacznie się dziać" z utęsknieniem, serio. Zostawiam linka i lecę do gości, licząc, że tym razem zauważysz mój komeeentarz!
    http://jaeidori.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam już wcześniej, w każdym razie zawsze czytam wszystkie komentarze :) Musiało mi potem wylecieć z głowy, póki co dodam cię do linków (może trochę pomoże), a jak znajdę chwilę to przeczytam, bo jestem w trakcie nadrabiania sporej ilości blogów i póki co zrobiłam sobie nawet kolejkę :D

      Usuń
    2. no jasne, dobrze wiedzieć, że wiadomości do Ciebie docierają! kolejkę też widziałam noooo i dziękuję za dodanie do linków :-)

      Usuń
  6. Nie mam pojęcia czy na tym blogu pojawił się jakiś komentarz pod moją starą nazwą ("Wyrocznia"), czego żałuję, gdyż stwierdziłam, że nie mogę zostawić bez opinii to co tu stworzyłaś.
    A wykreowałaś niewątpliwe jedno z lepszych opowiadań z jakimi miałam styczność.
    Nie umiem określić jak bardzo zakochałam się w większości postaci jakie stworzyłaś, a to wszystko dzięki temu, że mój własny wizerunek, który wykreowałam im w głowie tak bardzo pokrywa się z twoimi wymysłami, że zaskoczyłaś mnie dogłębnie.
    Pomijając fakt, że Sakura jest moim aniołkiem, każdy z nas ma taką postać którą czy to w bajce czy w serialu kocha najbardziej, właśnie różowowłosa jest kimś takim dla mnie. Szukam specjalnie blogów w których wplątana jest jej osoba czy to NaruSaku Czy SasuSaku, obojętnie, poniekąd dlatego, że wszystko zależy od tego jaki poziom reprezentuje dany blog i brak mojego zdecydowania co do ostatecznego paringu:)))).
    Wracając, to w jaki sposób wykreowałaś tu Sakure, boże dla mnie bajka,jest taka jaką ją chciałam zawsze widzieć, a Pan Boski, też tu przebija samego siebie. Kocham wszystkie ich kłótnie najbardziej, przekomarzanki, urocze zachowania i tą niesamowitą chemię jaką ich połączyłaś.
    Wielkie brawa również dla Ciebie za to, że wymyśliłaś wątek tak ciekawy, że sam czytelnik próbuje razem z postaciami rozwiązać tę zagadkę, za to dziewczyno powinnaś dostać nagrodę.
    Nic nie mówię ale już tu jestem hihhiheheh, przepraszam ale moje dziwne poczucie humoru góruje.
    Tak czy siak mam nadzieję, że nie zmienisz pod karą kurde nawet śmierci sposobu pisania i wizji na tego bloga. Trzymam kciuki, żeby następna notka pojawiła się jak najszybciej.
    Ps Zamierzam już komentować na bieżąco wszystkie twoje notki, tak wiem cieszysz się niezmiernie, nie martw się nie będę upierdliwa,przynajmniej się postaram c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde to nie miało wyjść takie długie.

      Usuń
    2. No pewnie, że się cieszę! Uwielbiam czytać komentarze czytelników, szczególnie tej długości, muehehe ;> Co do wizji i pisania, nie zamierzam nic zmieniać (tak, tak, uległam tej groźbie z karą śmierci haha). Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam <3

      Usuń
  7. Jest może szansa, że nowy rozdział pojawi się dzień wcześniej? <3 Chciałabym go przeczytać przed wyjazdem, a nie wiem czy w moim hotelu będzie wifi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajaj, wątpię :< Dzisiaj nie dam rady go skończyć, ale może jutro w dzień... mogę spróbować dodać go w nocy z czwartku na piątek, wtedy dałabyś jeszcze radę? :>

      Usuń
  8. Tak, byłoby idealnie :) i tak nie zamierzam iść spać ;33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki, myślałam, że piszę odpowiedz ://

      Usuń
    2. Zero problemu :) Pojawi się koło 1/2 :)

      Usuń
  9. Wróciłam!
    Wybacz, że nie było mnie tak długo, ale najpierw internet siadł, potem nie było mnie w kraju, ale już jestem i na razie nigdzie się nie wybieram.
    Nie będę komentować każdego rozdziału, bo zajmie mi to zbyt długi czasu, a aktualnie mam go bardzo mało ;--;
    Ogólnie cud, miód, cukiereczki jest zajebiście ❤ Serio, z każdym rozdział kocham motzniej!
    A to, że dodajesz w każdy piątek to ahhhh ❤❤❤❤
    I ogromny plus za Temari, przez to opowiadanie pokochałam tą awanturnicę!
    Zostało mi tylko życzyć weny ;3
    Do następnego
    ~Yuki

    OdpowiedzUsuń
  10. KadangPintar | The Best Online Casino in India
    Enjoy over 700 online casino games with instant play in your favorite online casinos ⏩ Enjoy the best offers for Indian หารายได้เสริม players ⏩ Enjoy live dealer games online kadangpintar from 카지노사이트

    OdpowiedzUsuń